Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na V Niedzielę Wielkanocną

1. Dzisiejszy fragment Ewangelii jest bardzo mocno zakorzeniony w proroku Izajaszu. Dwukrotnie u Niego w rozdziale 5 i 27 pojawia się obraz Izraela jako winnicy, której właścicielem i uprawiającym ją jest sam Bóg. Bóg włożył wiele trudu by winnica, czyli Izrael przyniósł dobre owoce. Niestety tak się nie stało. O tym pisze Iz w 5 rozdziale. (7) Oczekiwał On tam sprawiedliwości, a oto rozlew krwi; prawowierności, a oto krzyk grozy. (11) Biada tym, którzy rychło wstając rano szukają sycery, zostają do późna w noc, [bo] wino ich rozgrzewa. (12) Nic, tylko harfy i cytry, bębny i flety, i wino na ich ucztach. O sprawę Pana nie dbają ani nie uważają na dzieła rąk Jego (tj. człowieka). W rozdziale zaś 27 mamy wspaniałą obietnicę Boga. Izrael, czyli winnica stanie się dumą Boga. (2) „W owym dniu powiedzą: Rozkoszna winnica. Śpiewajcie więc o niej”. (6) Izrael zakwitnie i rozrośnie się i napełni powierzchnię ziemi owocami”. Ten dzień, w którym to się stanie jest czasem pojawienia się Mesjasza.

2. Kiedy Pan Jezus mówi o sobie w dzisiejszym fragmencie: „Ja jestem prawdziwym krzewem winnym, a Ojciec mój jest tym, który uprawia” to wypowiedź tę należy rozumieć tak: czasy mesjańskie już się rozpoczęły oraz Ja jest prawdziwym Izraelem, prawdziwą winnicą Boga, która przynosi Bogu oczekiwane owoce. Obietnica dana Izajaszowi wypełniła się w Jezusie. On jako winnica zakorzeniony jest w Bogu i z Niego czerpie soki, które umożliwiają dobre owoce. Od głównego krzewu rozgałęziają się gałązki na których wiszą owoce. Gałązki to wszyscy, którzy uwierzyli w Jezusa i z Niego czerpią soki, dzięki którym przynoszą owoce. Nikt nie przyniesie owoców, jeśli nie jest wszczepiony w Jezusa i w Nim nie trwa. Kto poprzez chrzest wszczepiony jest w Jezusa, kto karmi się Nim, czyli Jego Ciałem ten jest prawdziwym Izraelem, winnicą Pana i może mieć pewność, że będzie przynosił dobre owoce w swym życiu.

3. Pierwsze czytanie podejmuje temat wszczepienia św. Pawła w Kościół Jezusa Mesjasza. Gdy ten po swoim nawróceniu po raz pierwszy zjawia się w Jerozolimie, uczniowie Jezusa boją się go, nie mo­gąc uwierzyć, że ten osławiony prześladowca mo­że być latoroślą krzewu winnego, uczniem zmartwychwstałego Pana. Tylko Barnaba wierzy w autentyczność przemiany Pawła i nawiązuje z Nim kontakt, zaprasza do swego domu, a po jakimś czasie przyprowadza do innych Apostołów. Paweł przyjęty do wspólnoty Kościoła w Jerozolimie, z niesłychaną gorliwością włącza się w świadczenie o Jezusie jako Mesjaszu. Jego świadectwo pełne mądrości i gorliwości wywołuje wśród Żydów nasiąkniętych kulturą helleńską tak wielkie napięcie i wrogość do uczniów Jezusa, że Paweł dla uspokojenia sytuacji zostaje odesłany do swej ojczyzny, czyli do Tarsu. Później, kiedy w wyniku prześladowania hellenistycznych uczniów Jezusa w Jerozolimie, ci uciekają do Antiochii i w niej zdobywają wielu uczniów spośród Żydów i Greków, ten sam Barnaba, zabierze Pawła z Tarsu i razem przez rok będą głosić dobrą nowinę o Jezusie Mesjaszu Żydom i poganom w Antiochii (Dz 11,25), czyli to sam Jezus Chry­stus, a nie ludzie, wybiera sobie tych spośród ludzi, którzy ma­ją być Jego latoroślami i którzy mają przynieść winnicy Boga obfity plon.

4. Zostaliśmy wszczepieni w Jezusa w sakramencie chrztu świętego jako dzieci. Nasi rodzice i chrzestni zobowiązali się wtedy, że „przykładem swego życia będą uczyli nas miłości Boga i bliźniego”, czyli podobnie jak Barnaba zaopiekują się nami i wprowadzą do wspólnoty tych, którzy kochają Boga i bliźnich.

Dzisiejsze Słowo zachęca mnie, bym patrząc wstecz na swe życie zadał sobie pytanie. Czy moi rodzice i chrzestni wywiązali się tego zadania, czy przyrzeczenie dane Bogu wykonali? Jeśli tak, to podziękuję Bogu za nich, jeśli nie, to pomodlę się za nich prosząc Boga o przebaczenie im tego grzechu. Dziś słucham Bożego Słowa już jako dorosły człowiek i tylko ode mnie zależy, jak odpowiadam na zaproszenie Jezusa. Czy naprawdę jestem latoroślą wszczepioną w krzew winny, czyli w Jezusa? Czy trwam w Nim i z Niego czerpię siłę do codziennego przynoszenia owoców? Co we mnie przewa­ża: ufność w Bożą łaskę, od, której w moim życiu duchowym wszystko zależy, czy też buduję na sobie samym i sprawiam wrażenie, że ode mnie zależy wszystko a od Boga niewiele? Czy będąc częścią winnicy Boga, czyli Kościoła, przynoszę w Nim dobre owoce? Może traktuję Kościół jak serwis usługowy, który ma zapewnić moje religijne potrzeby a nic z siebie nie daję? Prośmy wzajemnie dla siebie miłość do Jezusa, o pragnienie trwania w Nim, czerpania z Niego mocy, bo tylko wtedy będziemy przynosić w naszym życiu dobre i obfite owoce. Amen!

2 komentarze

  1. Bożena pisze:

    Piękna homilia, rzeczywiście to porównanie rodziców i rodziców chrzestnych do Barnaby, a ich roli do roli Barnaby wobec Szawła jest bardzo trafna. Dzięki temu spojrzeniu oprócz modlitwy za swoich rodziców i rodziców chrzestnych, zadałam sobie dodatkowe pytanie czy ja jako rodzic i rodzic chrzestny wypełniam należycie swoje przyrzeczenie które złożyłam wobec Boga? Wielkie Bóg Zapłać

  2. andrzej pisze:

    Piękne bardzo porównanie rodziców i rodziców chrzestnych do Barnaby, a ich roli do roli Barnaby wobec Szawła! Bardzo za nie dziękuję.

Skomentuj andrzej Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *