Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na XXVII niedzielę zwykłą
1. Już od paru niedziel rozważamy najważniejsze cechy charakterystyczne mesjańskiej społeczności, która gromadzi się przy Jezusie. Dziś Słowo Boże proponuje nam spojrzenie na małżeństwo w kontraście do praktyki ówczesnego judaizmu. Z jednej strony Bóg w ST zaleca by małżeństwo kobiety i mężczyzny było przymierzem nierozerwalnym, podobnym do Jego Przymierza z Izraelem. Z drugiej zaś strony Mojżesz, wybraniec i przyjaciel Boga widząc opór i zatwardziałość męskiego serca w stosunku do pragnień Boga, złagodził rewolucyjność Bożego pragnienia pozwalając mężczyźnie oddalić żonę. W czasach Jezusa nie było zgodnej odpowiedzi na pytanie – jaka przyczyna jest wystarczająca dla oddalenia żony przez męża. Jedna grupa nauczycieli Tory – uważanych za rygorystyczną, uważała, że takim powodem może być tylko cudzołóstwo, niewierność żony. Druga bardziej liberalna uważała, że powodem może być wszystko, co może zrazić męża do swej żony.
Pytanie faryzeuszy jest próbą wciągnięcia Jezusa w toczący się spór między tymi dwoma szkołami inaczej widzącymi przyczyny rozerwania małżeństwa. Jezusowa wizja małżeństwa wyrasta z odczytania zamysłu Boga, które uwidoczniło się już w akcie stworzenia. Bóg stworzył człowieka jako kobietę i mężczyznę. Są tacy sami w godności przed Bogiem, ale nieco inni fizjologicznie, psychicznie, duchowo. Kluczowymi słowami dla I czytania są trzy słowa: samotność – pomoc – nierozerwalność.
Nikt nie może wypełniać swojego powołania sam. Nikt nie jest szczęśliwy będąc samotnym jako samowystarczalna monada, która nikogo nie potrzebuje do swej egzystencji. Dlatego potrzebuje „pomocy” od drugiego i drugiemu ofiarowuje swoją pomoc. Jeden człowiek jest dla drugiego darem. Biblia rozumie zawsze pod pojęciem człowieka – kobietę i mężczyznę. Kobieta jest darem dla mężczyzny i mężczyzna jest darem dla kobiety. Dar z natury swej ubogaca, powiększa jakieś dobro. Raz dany ma swoimi skutkami trwać przez całą wieczność. Nie może zostać rozerwany. Rozerwanie przymierza oznaczałoby działanie niekorzystne dla siebie i dla drugiej osoby, wzgardę daru otrzymanego od Boga.
2. Co konkretnie oznacza dla nas dzisiejsza Ewangelia? Przede wszystkim, dzięki Jezusowi możemy zrozumieć i kontemplować Boży zamysł w odniesieniu do małżeństwa w jego fazie „na początku”. Początkiem wszystkiego, co istnieje jest sam Bóg, który jest wspólnotą miłujących się Osób Boskich. Bóg Ojciec oddaje się całkowicie i bez reszty swemu Synowi. Ten zaś tym samym odwzajemnia się swemu Ojcu. Świadkiem Ich miłości, Ich wzajemnego oddania jest Duch Święty, Osobowa miłość, więź łącząca Ojca i Syna. Bóg stwarzając człowieka, czyli kobietę i mężczyznę dzieli się z nimi swą miłością, włącza ich w swą wewnątrz boską miłość, wlewa w ich umysł, ciało, psychikę pragnienie nierozerwalnej wspólnoty, pragnienie jedności i wzajemnego oddania, miłości. To pragnienie jest w nich tak wielkie, że jego niespełnienie czyni kobietę oraz mężczyznę niespokojnym, niespełnionym, tragicznym, depresyjnym.
Wielkim problemem wielu kobiet i mężczyzn jest to, że oni to pragnienie, tę tęsknotę chcą zaspokoić sami, w oparciu o swe własne siły i zasoby. Współczesna kultura, moda, sam człowiek oderwany jest dziś od Boga, nie traktuje Go i nie przeżywa jako źródło swego życia. Ba nawet nie podejrzewa, że On jest gwarantem ich tęsknot za szczęściem, miłością, czułością i wzajemnym oddaniem. A przecież skoro każdy z nas nie potrafi wypełnić swojego posłannictwa sam i potrzebuje pomocy kogoś drugiego to tym bardziej potrzebuje pomocy od Boga. Jeśli drugi człowiek jest gwarantem sensowności mojego życia to tym bardziej Bóg jest gwarantem sensowności, pomyślności i trwałości chrześcijańskiego małżeństwa. Aby małżeństwo jako sakrament mogło trwać jako nierozerwalna wspólnota, potrzeba, aby dla obojga małżonków Bóg był gwarantem i mocą uzdalniającą ich do miłości i jedności. Jeśli będą silni Bogiem, jeśli Nim będą się karmić to odniosą zwycięstwo nad każdą trudną sytuacją, przezwyciężą problemy i pokusy. Pozostaną razem.
Dlatego Kościół zawsze głosił i przypominał, że dla człowieka wierzącego kandydatem do małżeństwa powinna być tylko inna wierząca osoba. Bo druga niewierząca osoba nie jest dla osoby wierzącej wystarczającą pomocą. Ona wtedy w jakiejś mierze musi sama mierzyć się ze swą samotnością, bo ten drugi może jej dać tylko to, co jest w jego ludzkich możliwościach a te są wyczerpywalne, łatwo ulegają zniechęceniu, niecierpliwości. Prośmy Pana Jezusa, aby otworzył nas na Boga jako wspólnotę miłości i abyśmy z Niego czerpali siłę i lekarstwo do codziennego życia, w naszych małżeństwach, w naszych rodzinach. Amen!
Najnowsze komentarze