Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na niedzielę Świętej Rodziny

1. Przez 8 dni w postawie wdzięczności świętujemy wydarzenie wcielenia Syna Bożego. Do wspólnoty Boga przyjęta została ludzka natura i w osobie Jezusa z Nazaretu została ona przemieniona. Także ludzka wspólnota przyjęła do siebie Boga. Oczywiście nie obyło się to bezproblemowo, jak słyszymy w opisach ewangelicznych. Bóg w osobie małego dziecka został przyjęty przez ludzi ubogich, skromnych, a nawet mało poważanych, biorąc pod uwagę pozycję społeczną pasterzy owiec i kóz. Potem, dość szybko, okazało się, że to dziecko od samego początku budzi u jednych zainteresowanie (mędrcy, magowie), a u drugich obawy i sprzeciw (otoczenie króla Heroda). To radosne bosko-ludzkie wydarzenie świętowane jest dziś w naszej kulturze rodzinnymi spotkaniami. Można bez przesady powiedzieć, że Boże Narodzenie jest wyjątkowym czasem spotykania się rodzin. W większości przypadków są to spotkania oczekiwane z radością i dobre. Wiele jednak osób jest nimi rozczarowanych, bo jak jedna ze znajomych osób mi powiedziała, są to spotkania z osobami, z którymi mnie już prawie nic nie łączy. Ponadto wiele osób na takich spotkaniach to single lub też żyjące w nieformalnych związkach. Czy coś znaczy jeszcze dla takich osób i rodzin narodzenie Jezusa? Czy święto Świętej Rodziny ma dla nas jakieś znaczenie? Czy czegoś możemy się od Niej nauczyć? Przypatrzmy się czytaniom liturgicznym.

2. Ewangelia św. Mateusza przedstawia nam nowo narodzonego Jezusa jako nowego Mojżesza, który Izrael i całą ludzkość wyprowadza w niewoli egoizmu, niezgody, niepojednania, wrogości, obcości, a nade wszystko z braku relacji, przyjaźni, miłości. W nowo narodzonym Jezusie Mesjaszu św. Mateusz widzi tego, kto na nowo utworzy Lud Boży i dokończy proces jego przemiany. Najbardziej zastanawiającą informacją jest, wg mnie, to, że wejście Jezusa w ludzką rodzinę nie oznacza wcale usunięcia wszystkich trudnych problemów, jakie trapią codziennie ludzkość, czyli prześladowań, lęku o swe życie, ucieczki w obce strony, poczucia wyobcowania w nowym środowisku, poszukiwania pracy, mieszkania, itd. To wszystko toczy się dalej tak samo, ale, moim zdaniem, Maryja i Józef, którzy tych wszystkich okropności doświadczają, są wewnętrznie innymi już ludźmi. Oni mają głębokie przeświadczenie, że w tym wszystkim jest z nimi Bóg, Który daje im siłę, mądrość, by w tej nowej sytuacji zachować ufność i nadzieję. Dla Boga nie ma spraw niemożliwych. My tylko mamy być uważni na Jego obecność i natchnienia. Reszty On dokona.

3. Święty Paweł w II czytaniu nazywa tych, którzy uwierzyli w Jezusa jako Mesjasza i w sakramencie chrztu świętego przyoblekli się w Niego, świętymi i umiłowanymi przez Boga. Wg mnie w tym, kto w to uwierzy, pojawia się nowe myślenie, nowe postrzeganie siebie i swej sytuacji, albo jak to jeszcze inaczej wyraził ks. Halik, który greckie słowo metanoia rozumie jako wezwanie: „wyjdźcie z odrętwienia, poruszcie się, wykonajcie obrót, który wam pozwoli patrzeć na rzeczywistość z nowego punktu widzenia, inaczej, w szerszej perspektywie”. Św. Paweł dodaje do tego jeszcze: wzbudźcie w sobie wdzięczność za to, co otrzymaliście i kim jesteście. Ci, którzy doświadczyli przemieniającej miłości Boga, którzy upodobnieni zostali do Jezusa Mesjasza, mają w życiu codziennym „przywdziać miłość, która jest spoiwem doskonałości i świętości”. Nowa egzystencja otrzymana od Jezusa uzdalnia ich do życia na podobieństwo samego Jezusa, Który w swoim życiu kierował się miłością, współczuciem, czynieniem dobra. Miłość jest motywem ich działania. Zaczynają od swej rodziny, od najbliższych, od tych, których Bóg postawił im na drogach życia.

4. Przesłanie dla nas. Dla wielu osób nominalnie jeszcze jakoś wierzących, Boże Narodzenie nie ma już głębszego znaczenia nie tylko religijnego, ale też nie dotyka ich egzystencjalnie. Nie porusza i nie zmienia ich wnętrza. Jeszcze mniej ich porusza idea Świętej Rodziny, najczęściej rozumianej jako idealnej, bezgrzesznej. Poza tym, dziś małżeństwo, rodzina jest w dużym kryzysie. Promocja indywidualizmu we współczesnej kulturze nie tylko nie pomaga rodzinie, ale traktuje ją podejrzliwie. Tym niemniej, wszyscy, wierzący i niewierzący, tęsknimy za miłością, za dobrymi relacjami, za wspólnotą. Może czas Świąt jest dla nas wierzących czasem świadczenia, polegającym na tkaniu relacji z naszymi bliskimi, na łączeniu zerwanych więzów, na pokazywaniu, że małżeństwo, rodzina są bardzo dobrym pomysłem na szczęśliwe życie i że warto zaryzykować, angażując się w taki projekt na życie. Tych zaś wszystkich, którym to się nie udało, omadlajmy. Niech także im Święta Rodzina uprasza dar miłości. Nade wszystko zaś dziękujmy Bogu za Jezusa, Boga i Człowieka, Który z miłości do nas stał się jednym z nas.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *