Rozważania na I niedzielę Wielkiego Postu
Czytania: Rdz 9, 8-15; 1 P 3, 18-22; Mk 1, 12-15
Bóg zawiera przymierze z Noe i jego synami. Dlaczego z Nimi? Noe słuchał głosu Boga. Inni, poza Noe, Go nie słuchali – nie mogli stąd uczynić innej łodzi lub do Noego się przyłączyć. Czy inni niż Noe mogli usłyszeć? To ważne pytanie, bo może dziś mocno dotykać naszego ducha. Bóg mówi – Noe i jego synowie Go słyszą, bo Go słuchają. Logiczną konstatacją wydaje się być to, że inni może słyszeli głos Boga, ale nie zastosowali się do tego, co słyszeli od Boga, a jeszcze inni nie słyszeli Go. Nawet czasem nie dlatego, że nie chcieli, ale głosu Boga nie rozpoznawali, lub uważali się za bardzo zajętych ważniejszymi, pilnymi sprawami, które sami za takie mieli.
Czy to jest cud, że Noe słyszał głos Boga? Czy nam potrzeba cudu do tego, by usłyszeć głos Boga? Każdy z nas musi sobie na to odpowiedzieć. Póki jest na to czas, musimy sobie odpowiedzieć, czy wierzymy, że Bóg jest Bogiem żywych i mówi do mnie.
Dlaczego to Noe i jego synowie słyszą Boga? Uwierzyli, że Bóg Jest Tym, Który Jest, że od Boga zależy wszystko w ich życiu, że od Niego zależy też samo ich życie, jego trwanie. Usłyszeli i posłuchali Boga. Noe miał kolejny dowód na to, że Bóg do niego mówi, bo stał się potop przez Boga zapowiadany, ale jego, Noego, potop nie pochłonął. I synowie Noego mieli dowód na to, że Bóg jest Bogiem żywych i że mówi do ich ojca, a ich ojciec słyszy prawdziwego Boga. Bo stało się tak, jak ojciec ich mówił, że się stanie i że słyszał to od Boga. Wszyscy ludzie zostali pochłonięci przez potop, poza ich rodziną i stało się tak, bo ich ojciec uczynił wszystko, co powiedział do niego Bóg. A Noe potraktował to, co Bóg mówił bardzo osobiście, potraktował ten głos jako nakaz.
A ponieważ Bóg jest Bogiem żywym i jest Bogiem żyjących, to jest i tu i teraz, kiedy trwa moje życie. Bóg, którego miłość do Swojego stworzenia nie może ustać, mówi i dziś, z tego samego powodu, z jakiego nas i cały świat stworzył. Jego głos brzmi wciąż i można Go usłyszeć wszędzie, w każdym zakątku ziemi, gdzie człowiek się znajdzie, w każdej sytuacji, w jakiej się znajdzie. Czego do tego nam potrzeba, by usłyszeć? Potrzeba nam namysłu głębszego nad historią Noego. I gotowości na przyjęcie wniosków z tego namysłu.
Co jeszcze wydaje się ważnego – żadnego cudownego znaku przymierza z Bogiem nie można się spodziewać. Taki, cudowny znak mógłby się okazać zatarciem jedynej zasługi, jakiej możemy się dobić własną wolą. Wiary. Jedynie własną wolą, bo i łaska Boga i Jego głos po prostu jest obecny i nie zamiera, nie ustają, są żywe i dla każdego i w każdym czasie są dostępne dla nas. Żadnego innego wysiłku nie musimy czynić, by tego doświadczyć. Żadnej ofiary, żadnego umartwiania – one będą, staną się, będziemy do tego gotowi, ale wpierw usłyszeć trzeba głos i do tego, co Bóg mówi trzeba się zastosować, tak jak Noe.
Noe i jego synowie nie otrzymali żadnego cudownego znaku przymierza, jakie Bóg z nimi zawarł. Bo czyż tęcza nie jest dla nas dziś i od zawsze tylko interesującym, pięknym, zaskakującym zjawiskiem przyrody? Czy może jest już dla nas znakiem przymierza Boga z nami jako potomkami Noego?
Bóg dał Noemu i jego synom znak na niebie – a jaki oni dali Bogu znak swojego przymierza z Bogiem? Żadnego cudownego znaku nie dali, bo nie są bogiem i nie są do tego zdolni mocą własnych sił i woli. Ale znak, jaki my możemy dać Bogu, to też żaden materialny znak, bo to, co mamy i co nas otacza wszystko od Boga pochodzi i nie jesteśmy na w stanie na nowo, po swojemu, po ludzku uczynić na przykład nowy rodzaj tęczy. Wszystko już zostało stworzone. Tym znakiem, że jesteśmy gotowi na przymierze z Bogiem, jest i może być wyłącznie nasza wiara w Niego. Tym widocznym dla Boga znakiem jest słuchanie Jego głosu. Bo jeśli słyszę ten głos, to znaczy, że jestem w przymierzu z Bogiem. Tęczę również trudno nazwać cudownym znakiem, tym bardziej, że nie czyni go Bóg, a jedynie – chciałoby się powiedzieć – Bóg to zjawisko, które nie było obce Noemu i jego synom, uznał za znak, który będzie utrwalał pamięć o przymierzu. Bo kiedy się pojawi na niebie, oni będą wiedzieli, że Bóg ten znak widzi. I Bóg i Noe oraz jego synowie wiedzą, czego jest to znak. To znak i dla Boga i dla Noego i jego synów. Stąd wielkim znakiem przymierza Boga z nami, jest całe stworzenie, jakie nas otacza. Bo czyż tak nie jest? Czyż nie tęsknimy do przyrody, która porządkuje nasze myślenie o tym, co najważniejsze, czyż nie czujemy się w niej dobrze, szczęśliwie, czyż nie budzi w nas ona radości, czy nie poprawia relacji ze sobą samym i z ludźmi? Czy nie tęsknimy do oderwania się od gonitwy dnia codziennego do pobytu na łonie przyrody, nie szukamy takich miejsc na miejsce odpoczynku, poprawy nastroju, nabrania sił do życia w biegu i w wykonywaniu swoich obowiązków codziennych? Czyż takie miejsca nie są dla nas miejscami odosobnienia, potrzebnego do odnalezienia samego siebie, prawdziwego siebie?
I takie miejsce wybrał Jezus na miejsce przygotowania do pełnienia Swojej Mesjańskiej Misji. Wybrał się na miejsce pustynne. Tam odnalazł prawdziwego Ja, tego który Jest, zawarł przymierze ze Swoim Ojcem, Bogiem żywym i Bogiem żywych.
Jezus uznał Boga za jedynego, którego słucha, poniósł tego koszt, przeszedł próbę. Przeszedł nawet potrójną próbę kuszenia. Nie jedną, jak nasi prarodzice, ale trzy. Szatan nie mówił Jezusowi, że stanie się równy Bogu, by tak jak pierwszych ludzi skusić do niesłuchania głosu Boga, jaki wcześniej słyszeli. Co prawda po zdradzie nadal wiedzieli, że Bóg nie pojawia się inaczej, jak w podmuchu lekkiego wiatru. Ale ten znak Jego obecności przestał znaczyć dla Adama i Ewy to samo, co znaczył wcześniej. Nie słuchali Jego głosu i nie stosowali się do niego.
Szatan skusił Adama i Ewę, można skonstatować po namyśle, mało rozsądną i zachęcającą propozycją – skosztujcie tego owocu, bo nie miało być prawdą, że od razu mieliby zginąć, a mieliby zyskać wiedzę, jakiej nie mieli wcześniej. Po co im to miało być – czy warto ryzykować swoim życiem, które dotąd było szczęśliwe, życie z Bogiem? Jezusowi szatan zaproponował podobne jak Adamowi i Ewie pozorne korzyści – bo szatan nie daje tego, co proponuje, on może dać tylko i wyłącznie obietnicę. Jezusowi daje więc nie coś co jest materialne i konkretne, ale daje ich obietnicę, obietnicę posiadania chleba, władzy i bezpieczeństwa. Proponuje to co realne, ale tego szatan nie może nam dać. Szatan wie, że to my musimy sami to sobie sami wziąć. I bralibyśmy to z jego poruczenia. I jeszcze wystawialibyśmy z jego poruczenia naszego Boga na próbę.
A jeśli Bóg, mimo, że to o co prosimy, jest dobre, ale dla nas to nie jest dobre teraz, nie przyniesie nam dobra i by nam nie szkodzić, nie zmieni Swojego planu wobec nas? Wtedy nam tego nie da, bo to nadzwyczajne działanie. To byłoby danie nam tego, co w normalnych sytuacjach, naturalnych warunkach nie jest do otrzymania, jest w takiej sytuacji nierealne i potrzeba jest mocy wykraczającej poza siły tego, co stanowi stworzony przez Boga świat. Wtedy potrzebny jest cud. To co Jezusowi on, szatan proponuje, co przedstawia jako dary, które chce i nam dać szatan, nie będąc tego właścicielem, nie będąc nawet tego dysponentem, jako istota duchowa, spełni się tylko wtedy, gdy da nam to Bóg. A Bóg wierzącym w Niego prawdziwie, niczego, co dobre nie odmawia. Nie odmawia tego, co wzbudzić może w nas, w innych wiarę w Niego. Jezus o tym wszystkim wie przez wiarę. I odrzuca kuszenie szatana. Nie może bowiem królestwo Boga być wewnętrznie skłócone, nieracjonalne, nielogiczne. Świat przecież powstał z Miłości Boga, a po Jego stworzeniu Bóg potrzebował namysłu, by ocenić, czy to co stworzył jest dobre. Jezus w tym kuszeniu na pustyni stał się jedno ze Swoim Ojcem. I zadecydował o tym Sam. Inaczej niż Adam. Tak Jezus stał się Nowym Adamem.
Poza tym, z czym się pewnie zgodzimy: chleb, władza i bezpieczeństwo same w sobie, jeśli otrzymujemy je i bierzemy je włączając się w boski plan dla naszego życia, są dobre. Ale jeśli skorzystać chcielibyśmy z nich tylko dlatego, że sami chcielibyśmy stworzyć swoje życie według swojego planu, to nie może być ono lepsze, niż chce nam dać je Bóg. Zrównalibyśmy się i weszlibyśmy tak w porządek nie Boga, ale szatana. Bo te dary, jak władza jako panowanie, chleb, bezpieczeństwo dla nas są dobre i tylko takie jest to, co Bóg stworzył. I On już nam to dał. Dlaczego mamy chcieć je od kogoś, kto ich nie ma?
To są pozorne dary, które oferuje szatan, bo nie są one realne. To obietnica czyniona tylko po to, by szatan mógł nas od Boga oderwać. Bo przecież, gdybyśmy poddali się kuszeniu i tak mielibyśmy tylko i wyłącznie te same dary, które już wcześniej zaistniały, stworzone przez Boga i nam przez Niego poddane. A biorąc sami to, czego nie otrzymujemy od Boga, nie osiągamy dobrostanu, jaki tylko Bóg jako Stwórca mógł zaplanować dla nas. Zatem, słuchając szatana, już poddając się kuszeniu, nawet trzykrotnie okazujemy bardzo poważną niewierność Bogu. Słuchając szatana, rozważając jego propozycje i czyniąc tak, jak on nam to proponuje uczynić. Jest tu pewna analogia do niewierności Piotra, po pojmaniu Jezusa. Noe zaś słucha tylko Boga, rozważa co Bóg do niego mówi i tak czyni. To jest gwarancja nowego życia, zachowania życia, podtrzymania przymierza z Bogiem, którego On nigdy nie zerwie.
Gdyby Jezus posłuchał głosu kuszenia, byłoby to zerwanie przymierza z Bogiem, a przecież to od Niego wszystko pochodzi, przez Niego wszystko jest stworzone. Tak jest, a zatem jak można przyjmować to, co do Boga należy, co jest nam poddane, od kogo innego? Każda z szatańskich zaś propozycji miałaby przecież prawdziwie służyć nie Jezusowi i nam też nie ma służyć. Miałaby służyć wyłącznie szatanowi. Jeśliby Jezus skorzystał z tej pozornie korzystnej dla Niego oferty, to nie On byłby zyskał korzyść i wiedzę, ale szatan. Szatan wiedziałby, zweryfikowałby, czy Jezus jest Tym, którego musi się bać, który może jego szatańskie królestwo rozbić w perzynę. Szatan chciał wiedzieć nie tylko to co widział, zatem, czy Jezus jest człowiekiem. Chciał wiedzieć, czy Jezus jest też Bogiem. Dzięki temu mógł zyskać wiedzę, co to jest dobre życie w ciele, bo że jest dobre życie w duchu, to już wiedział, bo sprzeciwił się Dobry, Samemu Bogu, który Jest Duchem.
Cuda, jakie Jezus musiałby uczynić, które musiałby się stać Jezusa udziałem, pochodzić mogłyby tylko od Boga, zatem między Jezusem i Bogiem, któremu się szatan sprzeciwił mogłaby być relacja duchowa. Bo taką była z Adamem i Ewą. A zatem szatan wiedziałby, że Jezus ma bezpośrednią relację z Bogiem, ba Sam jest Bogiem. Jeśli Jezus poddałby się kuszeniu, mógłby przez to potwierdzić szatanowi i szatan miałby wtedy niezwykle oczekiwaną przez niego wiedzę, jakiej szukał: czy Jezus jest Bogiem. Jezus nie poddał się kuszeniu ani w pierwszym, ani w drugim, ani w trzecim przypadku. Tak szatan zyskał pozorną wiedzę. Wiedzę o tym, że Jezus nie jest Tym, który miał przyjść.
A Jezus nie chciał, nie potrzebował potwierdzenia, że jest równy Bogu i nie szukał w tym wiedzy o Swoim życiu i o Swojej Misji. Głos Boga, który wskazywał Jezusowi co ma czynić i kim jest, był jedynym, jakiego słuchał i jedyną wiedzę, jakiej pożądał Jezus, była ta od Boga. I tylko to mówił, co słyszał od Boga. To w ten jedynie sposób Jezus miał pełną świadomość Kim Jest i w czym jest Jego Misja. Sam potwierdzał swoim życiem to, Kim Jest. Nie jednorazowo, ale we wszystkim co czynił. Potwierdzić miał i tak zrobił Swoim życiem. Każda kolejna czynność, kolejne działanie nie zaprzeczało głosowi Boga od momentu odnalezienia Jezusa w świątyni przez Jego Rodziców, tak było i w momencie odrzuconego przez Jezusa kuszenia, aż do końca Jego życia. Na koniec życia w ciele, Jezus orzekł w pełni świadomie – wykonało się. Żadnych półśrodków.
To jest dla nas znak. Jego życie to znak przymierza, inny niż te, które widzimy wokół nas, w naszym otoczeniu. To w Misji, w jej wypełnianiu znajdywał, potwierdzenie, że jest Bogiem. Jej początkiem była wiara. Znajdywał potwierdzenie wartości Swojej wiary w tym, co Bóg do Niego mówił i On ten głos Boga przekazywał ludziom. I widział, że Bóg dzieli się za każdym razem, kiedy Jezus o to prosił, Swoją Boską, Ojcowską mocą. Tak jak Noe otrzymał dobrodziejstwo, to to dobrodziejstwo było takie same i dla jego Synów i oni byli jedno ze swoim ojcem. To jest analogia i do naszego życia.
Jezus mówił ludziom to i tylko to, co Bóg Ojciec do Niego mówił. I czynił to i tylko to, co Bóg Mu powiedział, nawet czynił cuda mocą Boga Ojca Swego. Za tym jego dziełem stała wiara. On zaś tej wierze, przez tą wiarę, okazywał wierność Bogu, Swojemu Ojcu. Tak samo czynił Noe. I takich jak on, Noe, nie ma wielu wśród ludzi, choć zbawienie jest darem dla wszystkich. Jezus o tym zapewnił, że zbawienie jest dla wszystkich. Choć trafi ten dar tylko i wyłącznie do wybranych. Paradoks? Ci, którzy uwierzą w Jezusa, i będą czynili to, na co On wskazuje, to, co nam dziś wskazuje, mogą się poczuć prawdziwie wybranymi. Takich nie będzie wielu. Tak jak w czasach biblijnych, współczesnych Noemu. Potrzeba jest naszej wiary, potrzeba jest słuchanie głosu Boga.
Potrzebny jest nam namysł nad tym kogo słuchamy i chcemy słuchać. A potem potrzebny jest nam właściwy i dobry dla nas wybór, decyzja oraz działanie zgodne z tym co słyszymy. To jest nasz znak przymierza, który Bóg rozpoznaje. To jest wąska brama, przez którą my przechodzimy, a nasze ciało łączy się z duchem. To jest cały człowiek, jakim Bóg go stworzył. Tak integruje się nasze ciało i nasz duch. Integruje się w Bogu, bo nasz duch, dzięki wierze zyskuje relację z Bogiem, który jest Duchem. A integrując się przez wiarę w Jezusa, który jest naszym bratem, Bogiem i człowiekiem w jednej osobie, jednoczymy się w pełni z Bogiem, jako człowiek z duchem i ciałem. Tylko wtedy żyć możemy w porządku Bożym, nadając w ten sposób inny wymiar naszemu życiu w ciele.
Nasze ciało, w połączeniu z duchem, zyskuje potencjał integracji w pełnego człowieka, takiego jakim go Bóg stworzył, z prawdziwym ja, na podobieństwo i obraz Boga. Na początek nie potrzeba nam nic więcej. A największym znakiem, na jaki zwraca dziś święty Piotr w swoim liście do wiernych, jest zmartwychwstanie Jezusa. To jest spełnienie Misji Jezusa i potwierdzenie dla głoszonej Dobrej Nowiny przez Jezusa. Jej przyjęcie znów oznacza potrzebę naszej wiary – to jest dla Boga wystarczający znak. Nie jest potrzebny Bogu żaden inny znak od nas. Jego przymierze z nami zależy tylko od nas. Tak zapoczątkowane wiarą nasze przymierze z Bogiem rozpoczyna życie w nas, a my zyskujemy nowe narodzenie. O tym mówi niedzielna Ewangelia. Nawracajcie się, to jest przestańcie słuchać kogo innego niż Boga. I dalej mówi Jezus – wierzcie w Ewangelię, którą jest sam Jezus Chrystus. Zawrzyjmy dziś przymierze, bo Bóg już to uczynił z naszym praojcem Noem i jest temu przymierzu wierny.
Autor: Andrzej Roter
Najnowsze komentarze