Wspomnienie Piotra Deczewskiego
Psalm 116 B
Refren: Złożę Ci, Boże, ofiarę pochwalną.
Czym się Panu odpłacę *
za wszystko, co mi wyświadczył?
Podniosę kielich zbawienia *
i wezwę imienia Pana.
Wypełnię me śluby dla Pana *
przed całym Jego ludem.
Cenna jest w oczach Pana *
śmierć Jego wyznawców.
Wypełnię me śluby dla Pana *
przed całym Jego ludem.
W dziedzińcach Pańskiego domu, *
pośrodku ciebie, Jeruzalem.
Piotr złożył Bogu ofiarę pochwalną. On to na pewno zrobił. Dowiedzieliśmy się o tym od świadków Jego życia. Świadkowie wiedzieli jak Piotr żył, choć wiedza o jego życiu, ujawniana przez nich w trakcie ceremonii pogrzebowej, dla wielu była odkryciem. Bo Jego życie było bogatsze, bardziej nawet wartościowe, niż sądził ktokolwiek z nich. Jego życie nie należało do żadnego ze środowisk, do żadnego z ludzi, którym służył z głęboką pokorą. Jego życie było wypełnieniem ślubów, jakie złożył Panu. I wypełnił je przed całym Jego ludem.
Piotr Deczewski SJ dołączył do naszej wspólnoty Mężczyzn w Połowie Drogi od dnia jej powstania w parafii Świętego Krzyża w gdańskim Wrzeszczu. Stał się jej częścią, ale nie należał do nas. Służył nam w każdy możliwy sposób, który mógł przynieść naszej grupie pożytek. Nie narzucał się, choć starał się być i był pożyteczny. Był wzorem dla naszej wspólnoty, choć nie starał się być jej liderem i nie dążył do tego. Był erudytą, ale jednocześnie był aż i wyłącznie częścią naszej grupy, z całą cichą pokorą człowieka, który do nas nie należał, należał w pełni do Boga. Był tam, gdzie był potrzebny, z wielką cierpliwością, z ogromnym szacunkiem do każdego człowieka. Słuchał uważnie, nie krytykował, nie komentował – wypowiadał swoje zdanie, prezentował opinię, która zawsze odnosiła się do Boga, do istoty rzeczy. Wpisywał się tym w wolność, dar miłości, jaką Bóg ma do każdego z nas i dla każdego z nas. Jego kazania w trakcie cyklicznych Eucharystii, odprawianych dla naszej grupy, to słowa proste, jasne, wyraźne. Słowo Boże. Każdy z nas czuł, że mówi do nas, ale i do każdego z osobna. Z nim każdy czuł się wolnym, czuł się kochanym. Kochanym przez Tego, którego Piotr ukochał. Jesteśmy tego świadkami i my. Jego udział w naszej grupie W Połowie Drogi to także wypełnianie przez Piotra ślubów dla Pana, pośrodku tej małej gromadki, małej wspólnoty, małego Jeruzalem.
Był zawsze gotów na to, co się stało – nie obciążał się niczym, co mogło mu wolność i gotowość do działania i do odejścia do Pana ograniczać. Zawsze od kiedy Piotra pamiętamy, te same buty –trwałe, choć staromodne. Ten sam plecak, ta sama kurtka, równie niezniszczalna, jak cała reszta rzeczy, jakich używał w życiu codziennym. I jedynie jego wiedza i pamięć, które wydawały się nie mieć ograniczeń – uporządkowane. Używał ich nie po to, by wzbudzać szacunek, respekt, budować swój wizerunek. Nigdy nie robił tego, by za cokolwiek, co wiedział, umiał, przeżył, zrobił odbierać nagrody tu na ziemi. To wszystko co wiedział, co zrobił, co posiadał materialnie albo duchowo – miało sens, bo służyło wypełnieniu ślubów. W relacjach z innymi mocny i niezłomny, jeśli chodziło o człowieka i jeśli chodziło o Boga. Bezbronny, kiedy słyszał prośbę o pomoc. Wierny Kościołowi, wierny Historii Zbawienia, której jest już częścią. Jego śmierć jest cenną w naszych oczach, jest cenną w oczach Pana – był Jego wiernym wyznawcą. Wypełnił śluby dla Pana, w dziedzińcach Pańskiego domu i pośrodku ludu, dla którego żył – Piotr z poświęceniem i pokorą czynił to, bo Jezus również dla tego samego ludu poświęcił swoje życie. Jesteśmy tego świadkami.
Madry, głęboki tekst. Dziękuję. Módlcie sie bracia o nowe, podobne powolanie do Towarzystwa Jezusowego, do służenia mężczyznom. Pozdrawiam, Zdzisław Wojciechowski SJ