Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na XVII niedzielę zwykłą
1. W odczytanej Ewangelii Pan Jezus pokazany jest jako człowiek modlitwy. Nie tylko modli się w okresach zalecanych przez tradycję, czyli w godzinach składania ofiar w świątyni w Jerozolimie – rano, w południe i pod wieczór. Jezus modli się nie tylko uświęconymi formami modlitwy, czyli Szema Israel, czy Psalmami, ale bardzo często odchodzi od swoich uczniów i w samotności, w ciszy i na łonie przyrody modlił się całą noc. Ta Jego modlitwa musiała intrygować uczniów skoro proszą by nauczył ich podobnego sposobu modlitwy. Co takiego było w niej a co tak mocno zafascynowało uczniów? Może odpowiedź na to pytanie znajdziemy w opisie modlitwy duńskiego filozofa Sorena Kierkegaarda (Religióse Reden, 1922 – „Mowy religijne”): „Kiedy moja modlitwa stawała się bardziej skupiona i wewnętrzna, wówczas miałem coraz mniej do powiedzenia. Na koniec całkowicie zamilkłem. Stałem się słuchaczem, co być może jest jeszcze większym przeciwieństwem mówienia. Uważałem na poważnie, że modlitwa to mówienie, lecz nauczyłem się jednak, że modlitwa to nie tylko milczenie, lecz również słuchanie. Tak: modlitwa nie oznacza nauczyć siebie mówić, modlitwa oznacza wyciszenie i milczenie i oczekiwanie na wysłuchanie przez Boga”.
Co z tego świadectwa wynika? Modlitwa jest rozmową, dialogiem z Bogiem. Ale istotnymi skladanikami są też: milczenie, cisza, trwanie w obecności Boga, cierpliwe słuchanie Boga, cierpliwe oczekiwanie na Jego odpowiedź. Łatwiej jest mówić do Boga, mówić do Niego cudzymi lub własnymi słowami. Trudniej przed Bogiem zamilknąć, trwać w ciszy, nasłuchiwać. To jest trudniejsze, bo milczenie, cisza uruchamiają w nas nasze myśli, nasze głębsze uczucia, nasze lęki, problemy, zranienia. Jeśli jednak wytrwamy w tym to z każdym dniem docierać będziemy nie tylko do głębszych warstw naszego wnętrza, ale też odnajdywać będziemy ślady obecności Boga w naszym wnętrzu, w naszym życiu, w naszych relacjach, w przyrodzie, w ciszy. Być może uczniowie pytają Jezusa o sposób doświadczenie takiego Boga na modlitwie.
2. Ponadto Jezus wg biblistów mówi dwukrotnie w kontekście modlitwy o Duchu Świętym. Wg Klausa Bergera pierwsza wzmianka pojawiła się już w wierszu 2 (Łk 11,2), który niestety zaginął gdzieś w toku historii tekstu. Brzmiał on: „Niech Twój święty Duch zstąpi na nas i oczyści nas”, jak poświadczają Marcjon i Grzegorz z Nyssy. Poza tym to połączenie u Łukasza prośby o zesłanie Ducha i prośby o chleb („Niech zstąpi na nas Twój święty Duch… Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”) jest wzorem epiklezy eucharystycznej, podczas której prosi się Ducha Świętego, by zstąpił na chleb i wino i przemienił je. Drugi fragment znajduje się w wersecie 13: Czy Bóg mógłby odmówić prośbie tych, którzy proszą Go o Ducha Świętego? Wg Jezusa nasz Ojciec w niebie nigdy nie odmawia nam Ducha Świętego.Ta podwójna prośba nieprzypadkowo jest związana z praktyką modlitwy. Duch Święty jest bowiem nie tylko Tym, o którego się błaga, ale także Mocą, dzięki której w ogóle jesteśmy w stanie modlić się. Podobnie czytamy u św. Pawła: zgodnie z Rz 8,2n Duch Święty zanosi nasze modlitwy do Boga. To, co On czyni, Ojciec z pewnością wysłucha, gdyż sam postawił u naszego boku Nauczyciela modlitwy, Orędownika i Pocieszyciela.
3. W swoim życiu kapłańskim wielokrotnie prowadziłem dla różnych grup szkołę modlitwy. Dużo czasu zajmowało nauczenie się trwania w milczeniu, w ciszy, koncentracji, uważności, wsłuchanie się w swoje wnętrze, w sygnały jakie daje nam ciało. Jednym z istotniejszych umiejętności jest radzenie sobie z pojawiającymi się w nas myślami, uczuciami i zranieniami. Poza tym powolna praktyka różnych form modlitwy z Bożym Słowem, modlitwa z wykorzystaniem oddechu, Imieniem Jezus, odnajdywanie Boga w swym życiu codziennym. Zawsze uczestnicy byli bardzo zadowoleni, że ktoś nie tylko mówi, żeby się modlili, ale uczy ich i wprowadza w tajniki samej modlitwy. To samo prawdopodobnie czynił Jezus ze swoimi uczniami. Sercem modlitwy jest zawsze zaufanie pokładane w Bogu. Ono wzrasta gdy każdego dnia systematycznie tak jak Jezus udajemy się na modlitwę i w obecności Boga modlimy się w duchu, któryw starożytności nazywano parrhesia, tj. „otwartość mówienia, przedstawienia tego, co leży na sercu”, a więc mieszankę odwagi i pokory, zaufania do Boga i do siebie. Oba te elementy tworzą jedną całość. Jezus w przypowieści o natrętnym przyjacielu mówi nam, że częścią modlitwy jest wielka ufność do siebie: spotykajcie się z Bogiem w modlitwie tak jak jeden przyjaciel spotyka drugiego, jak dziecko spotyka swoich rodziców.
Niech dzisiejsze Słowo Boże zachęci nas do modlitwy, czyli do udania się na miejsce odosobnione by w ciszy i milczeniu powiedzieć Bogu, co leży nam na sercu, ale też by nasłuchiwać mowy Boga oraz mowy własnego serca.
Najnowsze komentarze