Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na XXII niedzielę zwykłą
1. Dzisiejsza liturgia Słowa pokazuje sposób działania Boga i naszą reakcję na Boże plany. Bóg chce zbawienia Izraela oraz całej ludzkości. Obwieścił to nam przez proroków i swego Syna. Bóg działa bezpośrednio w historii, inicjując konkretne wydarzenia, ale nade wszystko działa przez swoje sługi – proroków. W pierwszym czytaniu usłyszeliśmy opis stanu ducha u proroka Jeremiasza, który jest głosem Boga w Izraelu. Jeremiasz patrząc na swoją posługę powiada, że Bóg „uwiódł” go, pochwycił go jakimś irracjonalnym urokiem, dokładnie tak, jak nęci się niedoświadczonego człowieka fałszywymi obietnicami, nierozumnie przystającego na plany tego, kto nim manipuluje. Jeremiasz oskarża Boga o oszustwo. Posługa prorocka przyniosła mu jedynie „zniewagę i pośmiewisko”, ponieważ musi on obwieszczać wyłącznie nieszczęścia, jakie spadną na Izraela, jeśli nie uwierzy on Bogu i nie pójdzie za Jego wskazaniami. Pojawia się nawet u Jeremiasza pokusa porzucenia powołania prorockiego. „Nie będę myślał, nie będę więcej mówił w Jego imię!” Jednak słowo Boże jest jak pożar przenikający do głębi, jest jak płonąca lawa, której człowiek nie może zatrzymać ani ugasić.
2. W Ew. widzimy Jezusa, który wędruje ze swymi uczniami do Jerozolimy. Kiedy uczniowie marzą o triumfalistycznym wejściu słyszą trzy „gorszące” zdania. Mówi „pójdźcie za Mną – co oznacza „zaparcie się samego siebie” oraz „weźcie krzyż – naśladujcie Mnie”. Bycie uczniem nie jest drogą do triumfu, ale na Golgotę, nie wprowadzeniem się do pałacu królewskiego, ale wejściem na drogę krzyżową. „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?”
Piotr reaguje zdroworozsądkowo. „Panie, niech Cię Bóg broni! Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie”. Tego nie może oczekiwać od Ciebie Bóg. To byłoby niezgodne z mesjańskimi oczekiwaniami a przy tym nieludzkie. Jezusowa odpowiedź jest bardzo surowa – ten typ myślenia ma w sobie coś szatańskiego. Piotr i my wszyscy tu obecni pragniemy rzeczy wielkich, ale równocześnie chcemy, aby w ich osiąganiu zawsze wszystko szło gładko, wygodnie, żeby niewiele kosztowało, żeby było przyjemnie, żeby się nie natrudzić, żeby poszło po naszej myśli, żeby nas pochwalono, zawsze akceptowano, żeby się nikomu nie narazić. Taki spokojny rejs przez życie, stabilny i bezpieczny.
3. Wszystkie religie poza chrześcijaństwem stosują się do programu ogniskującego się w pytaniu – w jaki sposób człowiek może uniknąć cierpienia? Próbują tego dokonać przez postawę stoicką (cierp i nie okazuj uczuć niezadowolenia), przez wyrwanie się z zaklętego kręgu kolejnych inkarnacji, przez medytację prowadzącą do oświecenia. Chrystus przeciwnie – stał się Człowiekiem po to, by cierpieć i to cierpieć bardziej, niż ktokolwiek kiedykolwiek cierpiał. A ten, kto chce Mu w tym przeszkodzić, jest Mu zawadą. Takiemu człowiekowi Chrystus nie mówi: ciesz się, że Ja za ciebie cierpię, lecz: weź i ty swój krzyż z miłości do Mnie i dla dobra twych sióstr i braci. Nie ma innej drogi do zbawienia niż Ja i nie ma innego sposobu zbawienia niż przyjęcie cierpienia i krzyża. Twoje zbawienie nie polega na pozbyciu się własnego „ja”, lecz na tym, by to własne „ja” ustawicznie poświęcać dla drugich, a przy tym nie da się uniknąć cierpienia i krzyża.
4. Siostry i bracia. Postawa Jeremiasza, zarzucającemu Bogu oszustwo, gdyż zamiast prestiżu i szczęścia doświadczał odrzucenia, poniżenia, uwięzienia i groźby śmierci wydaje się naturalna. To samo można powiedzieć o Piotrze. My byśmy zareagowali podobnie. Jest w nas taki rys, który mówi Bogu „tak” i taki, który mówi Bogu „nie”. Istnieje w nas coś, co sprawia, iż Bóg nas pociąga i jakaś inna siła, która nas od Niego odpycha. Jest coś w życiu zakonnym, kapłańskim, co przyciąga i coś, co staje się ciężarem. Jest coś w małżeństwie, co fascynuje i wywołuje namiętność, ale także coś, co nas odpycha od siebie. Jest coś fascynującego w rodzeniu i wychowaniu dzieci, co cieszy i coś, co rodziców denerwuje, odstręcza, wpędza w smutek i depresję. Być uczniem Jezusa, to z miłości do Niego przyjmować wszystkie życiowe dolegliwości i krzyże, to prosić Jezusa by uzdalniał mnie do takiego sposobu życia. Ponieważ nie jest to łatwe, o czym świadczą dziś Jeremiasz i Piotr, należy każdego dnia prosić Boga, by On nawracał nasz umysł i serce, byśmy każdego dnia doświadczali przemiany, przejścia od tego, co szatańskie do tego, co Boże.
Najnowsze komentarze