Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego XII Niedzielę Zwykłą
1. W I czytaniu Bóg, przez proroka Zachariasza, zapowiada tajemniczego sługę, którego serce zostanie przebite i z tego źródła wypłynie przebłaganie oraz obmycie grzechu i zmazy całego Izraela oraz Jerozolimy. Ewangelia wskazuje na Jezusa jako tego, przez którego Bóg swą obietnicę zrealizował. Jezus ze swoimi uczniami zawędrował aż do Cezarei Filipowej, skąd biorą swój początek źródła Jordanu i gdzie nieopodal znajdowała się świątynia bożka Pana, czyli wszystkiego. W miejscu, w którym bożek rości sobie prawo do władania całą rzeczywistością, Jezus przepytuje uczniów, jak opinia publiczna Jego postrzega. Ludzie mają różne opinie o Tobie, ale dla wszystkich jesteś osobą zbliżoną do jakiegoś proroka, męża blisko związanego z Bogiem. No, dobrze, ale kim jestem dla Was?
2. W imieniu wszystkich apostołów odpowiedzi udzielił Piotr. My uważamy Ciebie za Mesjasza Bożego. Jezus jest rzeczywiście Mesjaszem. Pytaniem otwartym pozostaje – jaki obraz Mesjasza mieli w swych głowach i sercach uczniowie? Różnego typu zachowania i wypowiedzi uczniów, nawet po zmartwychwstaniu, sugerują wyraźnie, że dominującym oczekiwaniem wszystkich był Mesjasz, który będzie silnym, potężnym władcą, łamiącym karki okupantom ziem żydowskich, taki, który zaprowadzi dobro i sprawiedliwość na ziemi, utrwali przykazania Boga na ziemi. Jest to Mesjasz zwycięski, triumfujący. Jezus jest świadom, że Jego uczniowie w podobny sposób postrzegają Jego i Jego misję, dlatego natychmiast koryguje wyznanie Piotra. Tak, owszem jestem Mesjaszem, ale będę cierpiał, będę odrzuconym przez starszych Izraela, będę zabity, ale trzeciego dnia zmartwychwstanę. I to korygujące wyznanie Jezusa jest kamieniem obrazy, zgorszeniem. Jak to – Mesjasz zostanie pokonany w wyniku kalkulacji politycznej, religijnej, etycznej? Być pokonanym, umrzeć z opinią grzesznika – to wszystko by znaczyło, że Jezus nie był Mesjaszem. Zamysł Boga rozminął się z oczekiwaniem ludzkim. Jezus, mimo niezrozumienia Jego zamysłu, wbrew opinii publicznej, nie rezygnuje z drogi wiodącej ku Jerozolimie, gdzie wszystko się dokona, jak zapowiada. Ostrzega przy tym wszystkich, którzy odważą się za Nim iść, że może ich spotkać to samo, co Jego. Także oni mają być gotowi na krzyż dnia codziennego, na utratę życia. Czy uczniowie byli gotowi przyjąć taką perspektywę w odniesieniu do Niego, jak i do siebie? Wtedy i dziś wypieramy ją z naszej głowy, z naszej religijności. Ona nam nie pasuje.
3. Słuchając św. Pawła z II czytania, dostrzegamy, że zaszła jednak jakaś głęboka zmiana w myśleniu i postrzeganiu rzeczywistości przez uczniów. Perspektywa nakreślona przez Jezusa w Ewangelii jest przyjmowana jako fundament biografii Mesjasza. W taki sposób Bóg działa. Mesjasz nie zaprowadza swego Królestwa siłą i przemocą, mocą autorytetu potężnego władcy. On działa pokornie służąc, posyłając swego Ducha, przemieniając serce, uzdalniając od wewnątrz tych, którzy w Niego uwierzą i poprzez chrzest przyobleką się w Jego Ciało, upodobnią się do Niego. Wtedy On uczyni ich dziećmi Boga, dziedzicami nieba, ludźmi wolnymi i równymi w godności i prawach.
Dobra nowina jaka płynie ze zdania – „Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” jest niesłychana. Rzeczywistość społeczna w czasach pisania listu przez św. Pawła była bardzo zhierarchizowana i nierówna. Istniały bardzo głębokie podziały i nierówności po stronie Żydów i pogan. Żydzi dzielili świat na My – Lud wybrany i reszta świata, która czci bałwany, bożki, tonie w bałwochwalstwie i grzechach. Istniała także przepaść w prawach i prestiżu między mężczyzną a kobietą, między wolnymi i niewolnikami, bogatymi i biednymi. Prof. Chantal del Sol, w wykładzie z marca tego roku w Warszawie, powiedziała, że ta dobra nowina ogłoszona przez Pawła w połowie I wieku naszej ery, dopiero w naszych czasach staje się powoli rzeczywistością społeczną. Opór ludzkiego serca jest wielki. Można głową zaaprobować dobrą nowinę Jezusa, a w taki sposób ją rozumieć i realizować, że tak naprawdę ją odrzucamy. Bóg jednak działa, często wbrew naszym pomysłom na życie.
4. Przesłanie dla nas. Boży sposób działania, dość często, nie jest przez nas właściwie rozumiany, ale nierzadko nawet, jak go rozumiemy, to próbujemy go obłaskawić, rozbroić, by móc realizować nasze ludzkie pomysły na życie osobiste, rodzinne, społeczne czy nawet kościelne. Widać to wyraźnie na przykładzie II czytania. Bóg jednak, mimo oporu z naszej strony, realizuje swój zamysł. Jeśli wierzymy, że Jezus jest Mesjaszem i za Nim kroczymy, to Duch posłany nam przez Niego, nas zmienia, czyni dziećmi Boga, osobami, które mimo że mogą różnić się płcią, są jednak równi w swej wartości i godności. Obyśmy tę prawdę pojęli i zaakceptowali we wszystkich aspektach życia.
Najnowsze komentarze