Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na IV niedzielę Adwentu

1. Za tydzień świętować będziemy pamiątkę narodzin Pana Jezusa. By nieco pojąc z tej wielkiej tajemnicy, jaką jest przyjęcie przez Syna Bożego ludzkiej natury, wsłuchujemy się w dzisiejsze czytania. W pierwszym czytaniu król Achaz, panujący w północnym Izraelu w VIII wieku przed Jezusem, na wieść o nadciągającym wrogu do granic kraju zaczyna zastanawiać się czy nie wejść w sojusz z silniejszym państwem. Prorok Iz prosi króla i jego toczenie by tego nie czynić, lecz szukać jedynie ratunku u Boga i Jemu zaufać. Aby przekonać króla do zaufania Bogu, prorok zachęca go, żeby prosił Boga o znak, który go przekona. Achaz odmawia, ponieważ sądzi, że nie wypada tak postępować z Bogiem. On nie jest ateistą, ale jego mała wiara sprawia, że nie doświadcza on Boga jako kogoś kto kroczy z człowiekiem po ścieżkach historii, być „Bogiem z nami”. W wierszu 9 poprzedzającym dzisiejsze czytanie prorok oświadcza – jeśli Boga nie uczynicie podstawą waszej egzystencji, jeśli nie będziecie wierzyć, nie zdołacie się ostać!

Mimo niewiary Achaza, Bóg zapowiada narodzenie dziecka przez dziewiczą kobietę. Kim jest zapowiedziane dziecko, które ma się urodzić jako znak dla króla? Egzegeci są zdania, że w pierwszej kolejności chodziło o Ezechiasza, syna Achaza, którego po ok. roku od tych wydarzeń urodziła żona królowi. Imię jego po hebrajsku oznaczało „Jahwe jest moją mocą”. To urodzenie prorok traktuje jako znak, że rzeczywiście „Bóg jest z nami” i nie zapomina o swym ludzie.

Jak wobec tego rozumieć Mt, który cytuje tekst Iz po opowieści o narodzinach Jezusa? Czyżby dopiero Jezus narodzony przez Maryję był urzeczywistnieniem obietnicy danej Achazowi? Jak narodzenie Ezechiasza było znakiem interwencji Boga dla Achaza, tak narodzenie Jezusa będzie znakiem Boga dla całej ludzkości. On „zbawi swój lud od jego grzechów” (Mt 1,21). Ezechiasz, był „typem” Mesjasza, tym, który jedynie zapowiadał prawdziwego Zbawiciela.

2. Biorąc pod uwagę I czytanie i Ewangelię mamy w nich przeciwstawione dwie osoby. Achaza i Józefa. Achaz, symbolizuje tych, który chcą trzymać się twardych realiów ziemi. Im wydaje się, że o wydarzeniach historii decyduje wyłącznie człowiek i różnego typu układy: osobiste, polityczne, militarne, ekonomiczne itd. Tacy ludzie nawet, jeśli nie są ateistami to niczego nie oczekują od Boga i na Nim nie opierają swego życia. Drudzy jak, Józef, ale także Izajasz, Maryja nie negując uwarunkowań ludzkich, ale o wiele bardziej są przekonani, że o losie człowieka, jego szczęściu decyduje Bóg i bliska relacja z Nim, Który z małych ludzkich intencji i czynów czyni wielkie wydarzenia. Wielkość Józefa polega także na tym, że godzi się być ojcem dziecka, które nie jest jego. Ufa Bogu bezgranicznie, mimo, że działanie Boga jest dla niego bardzo trudne, bo wymagające szlachetnego charakteru oraz dużego heroizmu. Tak naprawdę, Bóg wymagał od niego zgody na wydarzenia, których Józef nie jest sprawcą, lecz jedynie świadkiem.

Różnica między Achazem i Józefem to nie jest tylko kwestia innego podejścia do życia. Tu chodzi o to, komu ufasz, komu powierzysz swe życie? W oparciu, o jakie zasady chcę iść przez życie i przeżyć je w spójności ze sobą i całościową wizją życia, mając przy tym pewność zbawienia?

3. A jak jest ze mną? Czy jestem bardziej podobny do Achaza czy Józefa? Może i mnie wydaje się, że Boga nie obchodzą codzienne potrzeby człowie­ka. Może moja mała wiara nie może pojąć i przyjąć Boga jako kogoś, kto kroczy ze mną po ścieżkach mojej historii i jest „Bogiem ze mną, z nami”. On w naszym zwyczajnym życiu daje nam wiele znaków swojej obecności. Ale my ludzie małej wiary, nie mamy odwagi iść drogą wskazaną przez Boga. Dlatego Bóg wkraczający do historii w osobie małego, bezbronnego, słabego dziecka, dającego nadzieję na zmianę lub ocalenie jawi się nam jako mało realny. Patrząc na Józefa uczmy się od Niego ufności i zgody na wkroczenie do naszego życia temu niepojętemu Bogu. Przyjmując dziecko, przyjmujemy do siebie wielkiego Boga Izraela. On będzie Bogiem z nami, Bogiem solidarnym z wszystkimi naszymi radościami i smutkami.

Za kilka dni kończy się Adwent. Jak go przeżyłam / em? Zabiegany i zapracowany jak Achaz, tak jakby wszystko zależało wyłącznie ode mnie czy też jak Józef, zapraszający Boga do swego życia, dający Mu wiarę, będący uważny na różne znaki jakie daje Bóg? Może te pytania uświadomią mi, jaka postawa wobec Boga przeważała we mnie.

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *