Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na XXI niedzielę zwykłą
Kiedy Jezus wskazał na siebie jako chleb, który daje życie, to w synagodze zapanowała atmosfera konsternacji, skandalu i zgorszenia. Wielu uczniów „wycofuje się”. Nawet samych Dwunastu Jezus pyta, czy też chcą się odwrócić i „już z Nim nie chodzić”. Co właściwie się stało? Abyśmy odpowiedzieli na te pytanie, sięgnijmy do końca Ew. św. Jana: „Te znaki (wydarzenia, mowy) zapisano, abyście wierzyli, że Jezus jest Synem Bożym i abyście wierząc, mieli życie w sobie” (20, 31). Moja Ewangelia nie została napisana, „abyście doszli do wiary”, lecz „abyście wierzyli, że Jezus jest Synem Bożym”, ze wszelkimi konsekwencjami, jakie się z tym łączą.
Co św. Jan rozumie przez czasownik „wierzyć”? Co jest przedmiotem wiary? U Jana jedynym i głównym przedmiotem wiary jest Jezus, w konkretności swego przyjścia od Ojca jako Syn i w swym zamiarze zbawienia, które polega na doprowadzeniu nas do Ojca. Chodzi o Jezusa, który naucza, który działa, który wzywa do siebie wszystkich ludzi, który odchodzi z tego świata, ale który żyje i przebywa w swoich uczniach, posyłając im swego Ducha. „Wierzyć” jest zatem działaniem, aktywnością, która tworzy bezpośrednią więź między osobą Jezusa i Jego tajemnicą jako Boga i Człowieka a nami.
Wiara taka, wg św. Jana, osiąga swój przedmiot jedynie poprzez świadectwa i znaki; dlatego wiara wymaga od nas dwóch warunków: zdolności interpretowania znaków jako takich i zdolności wykraczania poza znaki. W 6 roz. ukazane są dwie postawy utrudniające wiarę.
Pierwszą jest skupianie uwagi wyłącznie na rzeczy będącej „znakiem” (6,26). „Znakiem” jest tutaj rozmnożenie chleba: tłum z niepokojem szuka Jezusa, znajduje Go po drugiej stronie jeziora i pyta: „Rabbi, kiedy tu przybyłeś?” W odpowiedzi rzekł im Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: „Szukacie Mnie nie dlatego, żeście widzieli znaki, ale dlatego, żeście jedli chleb do sytości” (6,25n). Chleb był znakiem, ale oni nie zrozumieli znaku jako takiego, nie uchwycili jego prawdziwej wartości: dlatego nie szukają Jezusa dla Niego samego, ale dlatego, że On zaspokoił ich konsumpcyjne potrzeby.
Drugą przeszkodą jest „obsesja mesjanistyczna”. Także tutaj chodzi o błędną interpretację znaku: po rozmnożeniu chleba „ci ludzie spostrzegli, jaki cud uczynił Jezus i rzekli: «Ten prawdziwie jest prorokiem, który miał przyjść na świat»”. Jezus zaś, wiedząc, że przyszli Go porwać i uczynić królem, odchodzi samotnie na górę. Obsesja znalezienia za wszelką cenę Mesjasza sprawia, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć znaczenia tego, co uczynił Jezus. Zamiast skupić się na Jezusie jako dawcy życia wiecznego chcemy go wykorzystać do swych politycznych celów.
Wszyscy, którzy chcą Jezusa wykorzystać konsumpcyjnie lub politycznie słyszą dziś w Ew. zdecydowane nie. Jezus przyszedł, aby nam służyć, ale Jego służba polega na zbawieniu. On nam służy dając nam siebie za pokarm. Przyjmując Jego jesteśmy uzdolnieni do służenia Bogu, jak powie I czytanie. „Służyć Bogu” znaczy iść Jego drogą, przyjmować sposób życia proponowany przez Niego, znaczy mieć przed Bogiem bojaźń w sercu i uznawać Jego wielkość i chwałę, znaczy kochać Go z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił (Pwt 6,5), znaczy wierzyć w Niego.
Dziś często słyszymy, że ktoś „się wycofał i już nie chodzi” z Jezusem, ponieważ uważa, że Jego mowa (dotycząca nierozerwalności małżeństwa, czystości przedmałżeńskiej, niezabijania poczętych dzieci, szukania najpierw Królestwa Bożego, karmienia się na każdej Euch. Ciałem Chrystusa) jest absurdalna lub zbyt wymagająca. Żyjemy w czasach, w których nie można już być chrześcijanami jedynie z przyzwyczajenia albo tylko dlatego że byli nimi rodzice. Musimy wybierać, a wielu zdaje się nie dostrzegać tego, dlatego w swoim życiu wciąż robią rzeczy diametralnie ze sobą sprzeczne: nadal zginają jedno kolano przed Bogiem, a drugie przed Baalem, o co oskarżał prorok Eliasz sobie współczesnych (1 Krl 18,21). Tacy ludzie z największą swobodą przechodzą od modlitwy do przekleństw, od słuchania Ewangelii Jezusa do entuzjastycznego słuchania ewangelii świata, którą często jest ateizm; wychodzą z Euch. i czytają, patrzą albo czynią rzeczy, które są drwinami z moralności i wiary chrześcijańskiej.
Widzimy więc, jak nagląca jest potrzeba dokonania wyboru, podjęcia decyzji, opowiedzenia się. Temu, kto postanawia ponownie wybrać Boga, Pismo święte podpowiada, co powinien uczynić na pierwszym miejscu: Usuńcie bogów obcych spośród was! (Joz 24,23). Każdy niech postara się zidentyfikować swego bożka, tego, któremu w sercu zbudował ołtarz naprzeciw Bożego ołtarza. Zwykle jest nim to o czym najczęściej mówimy.
Drugim krokiem jest świadectwo, apostolstwo. W Sychem cała wspólnota Izraela, zgromadzona przez Jozuego, wybrała Pana i uroczyście przysięgła: Panu, Bogu naszemu, chcemy służyć! W Kafarnaum pierwsza wspólnota apostolska pozostała wierna i wspólnie odpowiedziała Jezusowi: Panie, do kogóż pójdziemy? My wierzymy w Ciebie! W tym momencie powinniśmy, jako wspólnota chrześcijańska zebrana na Eucharystii, dokonać wspólnie tego wyboru, potwierdzić, iż chcemy iść za Jezusem, ponieważ zrozumieliśmy, że tylko On ma słowa życia wiecznego. W tym duchu wyznajmy naszą wiarę. Amen!
Najnowsze komentarze