Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na XXX niedzielę zwykłą
1. Poprzedniej niedzieli Pan Jezus przypomniał nam, że On jest naszym zbawicielem. Pan Jezus rozumie przez to, że przyszedł na ziemię, by nam służyć, by być naszym sługą. To niezwykła dobra nowina. Bóg w Jezusie nie przyszedł, aby nam przypomnieć, że to my ludzie mamy służyć Bogu, ale na odwrót, On chce nam służyć. Nasze zbawienie to praca Boga w nas. Nie nasza praca, nasza służba na rzecz Boga, ale zbawcze działanie Boga w nas. Jeśli uwierzymy w Jezusa, jako Mesjasza – Zbawiciela to On nam obiecuje zbawienie, przemianę. Także wiara w Niego, pójście za Nim uzdalnia nas do służby innym. Kiedy służymy innym ludziom to jesteśmy wielcy w Jego królestwie.
2. Fakt, że Jezus rzeczywiście traktuje siebie jak sługę, potwierdzają Jego słowa z dzisiejszej Ewangelii. Pyta On bowiem niewidomego żebraka, jak gdyby ten był Jego panem: „Co chcesz, abym ci uczynił”? W pierwszej prośbie skierowanej do Jezusa Bartymeusz prosi o okazanie mu miłosierdzia – „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”! Po tym, jak nie dał się zakrzyczeć przez ludzi by umilkł i Jezus stanął przed nim, prosi – „Rabbuni, żebym przejrzał”. Słowo aramejskie rabunni – znaczy dosłownie – Mój mistrzu, mój Panie, mój zbawco – ulecz moją ślepotę. W jednym i drugim przypadku Bartymeusz wyznaje wiarę w Jezusa, jako obiecanego Mesjasza. Każdy pobożny Żyd wiedział, że Mesjasz był obiecany Abrahamowi. Jego potomek miał być błogosławieństwem dla ludów całej ziemi. Wiedział też, że królowi Dawidowi Bóg obiecał potomka, który odnowi Jego królestwo. Bartymeusz dostrzega w Jezusie z Nazaretu spełnienie się obydwu obietnic. Przez Jezusa Bóg okaże mu miłosierdzie i pobłogosławi go, przez Jezusa Bóg zbuduje w nim swe królestwo, w którym nie będzie już chorób i ślepoty. Dlatego po uzdrowieniu natychmiast podąża za Jezusem, staje się Jego uczniem, idzie drogą Jezusa.
3. Nam Bartymeusz może być bliski z wielu powodów. Najpierw, my podobnie jak on nie widzimy Jezusa tylko o Nim słyszymy. Słyszeliśmy o Jezusie od naszych rodziców, dziadków, rodzeństwa, katechetów, duszpasterzy, innych wierzących ludzi, których spotkaliśmy na naszej drodze życia. Mając jakąś wiedzę o Jezusie żyjemy i borykamy się z naszymi brakami, deficytami, naszym jakimś kalectwem, ułomnościami. Czasem nasza wiedza, te informacje o Jezusie nie mają dla nas większego znaczenia. Uważamy, że musimy się pogodzić z naszym brakami i zaakceptować nasz życie takim jakie ono jest. Jednak Bóg w swym miłosierdziu pewnego dnia przechodzi obok nas. Możemy siedzieć i nic nie robić. Możemy też, podobnie jak Bartymeusz zacząć krzyczeć wypowiadając swe pragnienia i tęsknoty – „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną”! Jeśli sami się nie zniechęcimy lub nie zrobią tego inni możemy wołać jeszcze głośniej – „Rabbuni, spraw żebym przejrzał”.
4. Niemiecka poetka Nely Sachs w jednym ze swoich wierszy pisze, że tęsknota jest początkiem wiary. Jeśli mamy odwagę tęsknić za światłem, za pokojem, za miłością, za wspólnotą z Bogiem oraz innymi ludzi to Bóg, jako nasz sługa przychodzi do nas i przemienia naszą egzystencję. Od tego momentu rozpoczynamy nowy etap naszej egzystencji. Przestajemy być żebrakami a stajemy się radosnymi uczniami Jezusa. Chcemy za Nim kroczyć.
Refleksję ewangeliczną pogłębia II czytanie. Jezus jest najwyższym kapłanem, ustanowionym przez Boga, aby był „na wieki” przyczyną zbawienia dla wszystkich ludzi. I On, Jezus, będąc człowiekiem jak my, „może współczuć tym, którzy nie wiedzą i błądzą” (5,2). Przepiękne! Jezus może właściwie współczuć wszystkim ludziom, niezależnie od stanu ich fizycznej, intelektualnej, moralnej, duchowej nędzy. Wydaje mi się, że za mało zastanawiamy się nad tym. Za mało dziękujemy Bogu, że Jezus Mesjasz najbardziej i najlepiej nam współczuje w naszym życiu. Pomyślmy, że kiedy znajdujemy się w tarapatach, najczęściej myślmy o jakiś świętych, np. JP II, ojciec Pio, o papież Jan XXIII, o innych wielkich świętych, o Maryi, w przekonaniu, że ci mogą nam okazać „współczucie” i wstawić się za nami u Boga. Nie potrafimy zrozumieć, że naszym Pośrednikiem u Boga jest Jezus i że to w Nim, jako Synu Boga, jest najwyższy stopień „współczucia” dla nas.
Dziękujmy Bogu w naszej Eucharystii za Jezusa naszego wielkiego orędownika. Prośmy Go o wiarę, byśmy mogli w naszych chorobach, deficytach głośno i wytrwale wołać – Jezusie, Synu Boży zmiłuj się nade mną. Amen!
Najnowsze komentarze