Wstań, ja też jestem człowiekiem
Rozważania na szóstą Niedzielę Wielkanocną
Czytania: Dz 10, 25-26. 34-35. 44-48; 1 J 4, 7-10; J 15, 9-17
Dbać o swoją godność. Uszanować czyjąś godność. Nie naruszać godności innych. Żyć z należytą godnością.
Tak, tego pragniemy, pożądamy, oczekujemy. Do tego dążymy, tego wymagamy od innych. Jakże to ważne słowo, może jedno z najważniejszych w życiu każdego z ludzi – godność. Jakże ważne są adekwatne zachowania do określonej, zasłużonej, wypracowanej godności innych. Jak ważne jest by inni nie zapominali zauważać, rozpoznawać naszej godności i ją szanowali.
Oddanie komuś godności należycie, pozwala tamtej osobie rozpoznać w nas mądrość, pokorę, budzi do nas zaufanie. Spotykając osobę, pełniącą ważną godność w wysokich instytucjach państwowych, społecznych, religijnych sami też uznajemy, że oddanie należnej godności takim osobom należy do kanonu kultury postaw. Mamy nadzieję, że osoba, której okazujemy szacunek, szacunek wobec jej godności, zauważy nas, uzna za godnych do dołączenia choćby do wspólnoty wartości, jakie ta osoba wyznaje. A może też do wspólnoty osób, jaką ta osoba reprezentuje. Może liczymy, że nieco z tej godności stanie się też naszym udziałem
Ważne to słowo i właściwe zachowania, bo doświadczając ich w pozytywnym znaczeniu i ze względu na kardynalne ich znaczenie, podnoszą istotnie wartość naszego codziennego życia. Wzmacniają nasze poczucie sensu – kiedy się spełniają. Jakże cierpimy zaś, kiedy nie jesteśmy traktowani z należną nam godnością. A Piotr, jak rysuje tę sytuację pierwsze czytanie niedzielne, ten, który zasłużył swoim życiem na to, by oddawać mu pokłon, on z miłością, sam i osobiście, podnosi z kolan Korneliusza. Czy Korneliusz zrobił coś niewłaściwego?
Zatrzymajmy się na słowach Piotra do Korneliusza. One otwierają nam one drzwi do każdego z czytań niedzielnych: Wstań, ja też jestem człowiekiem.
Jakże trzeba kochać drugiego człowieka, by nie odbierać mu w żaden sposób godności. Jakże trzeba być mądrym, by zauważać to, co jest nam, ludziom wspólne. Jakże trzeba kochać Boga, jak kochać Jezusa mówiącego do Swoich uczniów słowa o pójściu na cały świat i nauczaniu tych, którzy Boga prawdziwego nie znają. I jak trzeba kochać Boga i ludzi, by nie używać praw, jakich nie nadajemy sobie sami, ale jakie dają nam inni. Wystarczyłoby tylko przyjąć oferowane nam przez innych ludzi prawo do godności, wziąć je w obecności świadków i mieć poczucie spełnienia w naszym życiu. I mieć przekonanie o spełnieniu się sensu własnego życia, kiedy inni widzą to tak dobrze, że składają nam oznaki tak głębokiego szacunku…
Jak trzeba być uważnym w życiu codziennym, by w każdej jego sytuacji, w każdym zdarzeniu widzieć obecność Boga, Jego miłość do innych. Miłość, taką samą do nas jak do nich, taką samą do każdego z ludzi. Jezusa miłość, nauczyciela Piotra i naszego Pana, była taką samą do wszystkich, jakich On spotykał na Swoje drodze. Była taka, kiedy widywał się, rozmawiał, jadał codziennie się z ludźmi. Takie było Piotra doświadczenie towarzyszenia Jezusowi. Towarzyszenia Jezusowi, który zwrócił się do niego: Piotrze, czy ty mnie miłujesz? Piotr ma głęboką świadomość, Kto jest źródłem Jego godności, w czym i jak może ją zachować dla siebie, w czym godność swoją znajdą inni, do których jest posłany.
Biblia odsłania tajemnicę godności człowieka, pokazuje czym ona jest w wielu, bardzo różnych sytuacjach, w jakich może znaleźć się dziś każdy człowiek, tak samo jak niegdyś członkowie narodu wybranego, takich, w jakich znajdował się bohater niedzielnego czytania – Piotr.
Jezus kochał Piotra tak samo, gdy Piotr w Jego imię uzdrawiał, wyrzucał złe duchy, głosił Ewangelię, przemawiał do pielgrzymów w Jerozolimie pod wpływem Ducha Świętego. Ale i tą samą miłością darzył Piotra, gdy ten nie pozwalał Jezusowi, by umył mu nogi w wieczerniku. Jezus kochał Piotra tą samą miłością, kiedy Piotr bardziej bał się fal na jeziorze Genezaret podczas burzy niż wstydu, gdy przestanie wierzyć Jezusowi i zanurzy się we wzburzonej wodzie z tego powodu. Jezus kochał Piotra tą samą miłością, gdy ten nie zrozumiał, że Jezus nie chce być broniony mieczem, jak i wtedy, gdy Piotr uwierzył słowu Jezusa i wypłynął na głębię, zarzucił sieci i z wielką radością, podziwem innych, dopłynął z udanym połowem ryb do brzegu.
Piotr zaś, tą samą miłością kochał Jezusa, kiedy Ten potraktował go wyjątkowo, bo to Piotr jak nikt inny odczytał znak czasu i odpowiedział na pytanie, za kogo on uważa Jezusa. Tą samą miłość miał w sercu Piotr, gdy może nawet ze wstydem, powodowanym tak niedawną zdradą Jezusa i nieprzyznaniem się do Niego w momencie próby, pobiegł Piotr z Janem trzeciego dnia po zabiciu Pana do Jego grobu, by zobaczyć, czy prawdę mówią kobiety, że nie było Go rano w grobie. Miłość do Jezusa inspirowała Piotra do działania, dawała do niego siłę, przekonywała do akceptacji faktów, zdarzeń, rozumienia ich głębiej i w innej perspektywie niż rozumiało je wielu innych.
Miłość budziła Piotra i innych uczniów Jezusa do ofiary. Miłość Jezusa dawała przykład, do Niego przyciągała, prowadziła do wiary, do zesłania Ducha Świętego. Miłość nadawała uczniom wielką godność. Źródłem godności jest miłość. Miłość nadaje godność, obdarowuje godnością, współdzieli godność. Miłość, którą okazujemy, miłość, która nam jest okazywana jest jak królestwo godne i królestwo godności. Każdy w niej może poczuć się królem i wiele razy, wielu z nas tak się czuło.
Źródłem prawdziwej godności jest miłość – pod warunkiem, że i ona jest prawdziwa. Trudno znaleźć dobry jej wzorzec. Może i my sami, ale może nawet nasze rodziny, bliscy, nie jesteśmy ideałami miłości. Tejże trzeba się uczyć, ale nie można się jej nauczyć tak, by kochać miłością idealną w każdej sytuacji, w jakiej życie postawi człowieka. To wiemy my, wierzący, że to nasz Bóg jest Miłością, On który Jest Tym Który Jest. Kochający i jedynie Dobry w każdy działaniu, jakie podejmuje.
Jak Ewangelia jest fakt, że pokój niesie nam to, że kochając prawdziwie całym sercem i umysłem, kochając w działaniu ze wszystkich sił, kochając przez wypełnianie przykazań, już nie musimy szukać Boga. Nie musimy napinać mięśni wewnętrznych do wspinania się gdziekolwiek, gdzie wydaje nam się, że może być Bóg. Nie na górze, a w Duchu i Prawdzie – tu jest cenna perła, Miłość. On już jest tu, gdzie jest nasza miłość. W nas Jest.
Otrzymaliśmy Pocieszyciela, który ma nas uzdolnić do miłości, do działania z jej motywacją. To ten Pocieszyciel uleczył uczniów ze strachu, poczuli się odważni tak, że wstali i wyszli z wieczernika, by mówić z miłością o dziele i życiu Jezusa. A to On, Jezus mówił do uzdrowionych: wstań, idź pokaż się kapłanom i starszym w Piśmie; wstań, weź swoje łoże i chodź, idź i nie grzesz więcej.
Wstańmy proszę, On też był człowiekiem.
Autor: Andrzej Roter
Najnowsze komentarze