Zobacz Go w duchu swoim

Rozważanie na XII Niedzielę Zwykłą

Czytania: Hi 38, 1. 8-11; 2 Kor 5, 14-17; Mk 4, 35-41

Kim On jest właściwie, że nawet wicher i jezioro są Mu posłuszne?

To kluczowe zdanie, które otwiera dostęp do rozumienia treści wszystkich trzech czytań niedzielnych. W jaki sposób należy to rozumieć?

Strach, zachwyt, gniew, wdzięczność, podziw, lęk – cała gama uczuć towarzyszyła cudom Jezusa. A było cudów wiele, nadzwyczajnych jak ten na Jeziorze Genezaret, ale i prozaicznych, do jakich można byłoby zaliczyć ten w Kanie Galilejskiej. Towarzyszyło im to właśnie, kluczowe pytanie: Kim On właściwie jest…? To pytanie zadawali sobie nawet krewni Jezusa, zaskoczeni cudami, jakie On czynił i opiniami jakie wzbudzał w ten sposób. Wtedy, gdy mówiono o Nim w jego rodzinnym Nazaret, że postradał zmysły, Jezus dał już pierwszą odpowiedź na pytanie, kim jest. Powiedział bowiem, że matką, ojcem, rodziną jest Mu ten, kto pełni wolę Ojca, który jest w niebie.

Jest jednym z nas i tym, który przyszedł wypełnić wolę Ojca, który jest w niebie.

Tak wprowadził nas Jezus w logikę cudów, jakie czynił. Cuda ujawniały obecność Boga Ojca, bowiem to Jego mocą Jezus dokonywał cudów. Sam o tym mówił. Czynił je mocą Tego, który Go posłał. Zatem i ten cud na jeziorze, opisany w dzisiejszej Ewangelii, taki ma sens: temu wymiarowi, w jakim żyjemy i jaki wydaje się być dominujący: materialny, fizyczny, cielesny, towarzyszy jeszcze jeden, którego nie widzimy. Jezus ten wymiar ujawnia. W Nim, czyniącym cuda, jest ten wymiar jawny, odkryty, czytelny. W Nim materializuje się wymiar, jakiego nie dostrzegamy tak łatwo, jak to, co wokół nas jest fizycznie. Przed Jezusem nie było nikogo, kto byłby łączył tak jak On dwa wymiary. Kim On właściwie jest?

Jest tym, który żyje w dwóch wymiarach jednocześnie.

Jeśli prześledzić to, co łączy wszystkie cuda Jezusa, to pokazywały one, że ta moc, którą On cudów dokonywał: chroni życie, podtrzymuje życie, utrzymuje życie, przywraca życie. To w tym wymiarze, duchowym, jest ukryta moc i jest ukryte życie, z którego moc Jezus czerpał. W wymiarze duchowym jest ta moc przed nami ukryta. Jest ukryta w wymiarze, którego nie widzimy patrząc tak, jak patrzymy na co dzień, korzystając z naszych zmysłów. W tym wymiarze jest moc, która pochodzi od Istoty Duchowej, której Synem jest Jezus. Jezus jawi się w Ewangelii dzisiejszej jako cudowna dla uczniów zapora dla wysokich fal. A o tej zaporze mówi też pierwsze czytanie i to właśnie czytanie pozwala nam lepiej zrozumieć, co stało się na Jeziorze Genezaret. Od Niego odbijają się wysokie fale, bo On reprezentuje Moc Tego, który Jezusa posłał. W tej mocy jest życie. Ta moc jest Życiem. Dla nas, żyjącym w ciele, Bóg jest Duchem, ale możemy to powiedzieć tak pewnie dlatego, że Jezus czerpie od Niego swoją moc do czynienia cudów. Ta moc ma imię: Jest Który Jest. I to ujawnia Jezus. Odpowiadając na to kluczowe pytanie: Kim On właściwie jest…, możemy powiedzieć:

Jest Tym, który zna Boga, ujawnia Swoim życiem Boga, wskazuje na Boga, jest z Bogiem zjednoczonym, są Oni jednością i z Boga Jezus czerpie moc do czynienia cudów.

Tajemnica cudów Jezusa jest jeszcze głębsza, niż to, że poddane są Jemu wichry i burze, a dzięki temu chroni On życie, które jest największym darem Boga dla Człowieka. Przywołajmy jeszcze jeden przykład cudu Jezusa, którego obraz każdy ma w swojej pamięci. Pamiętamy zapewne uzdrowienie chromego, którego przez dach jego bliscy postawili przed Jezusem, licząc na kolejny Jego cud. I Jezus dokonuje cudu, odpuścił mu grzechy. Czy takiego cudu oczekiwano? Czy to uznawano za uzdrowienia chromego? Raczej nie, na pewno nie! Jakże często i jakże wielu nie żyje w duchu, nie sięga swoim życiem w ten wymiar, wymiar duchowy. Stąd, takie uzdrowienie jak to, dokonane przez Jezusa w duchu chromego, nie miało wielkiej wartości dla ludzi, którzy nie żyli w tym wymiarze. Nikt im pewnie nigdy go nie pokazał, nie ujawnił. Istniało ciało i powodzenie w ciele, to były fakty. By ich przekonać o tym, że uzdrowienie w duchu stało się również faktem, Jezus zażądał od chromego, by wstał. I ten wstał. Zabrał swoje łoże i poszedł. Został uzdrowiony chromy także w ciele swoim. I pewnie świadkowie tego zdarzenia, tak jak apostołowie w łodzi na wzburzonym jeziorze zapytali: Kim On właściwie jest…

Jezus jest Bogiem, który ma moc odpuszczania grzechów. Ma moc wyzwalania z niewoli grzechu, z pierworodnego „nałogu” grzechu.

To, co ówcześni świadkowie tego zdarzenia, żyjący w ciele, uznawali za trudniejsze do zrobienia i za jedynie wartościowe, Jezus uczynił z łatwością. Znał ich serca, pozostał dobrym i odpowiedział na ich oczekiwania o cud w ciele. Nakazał On chromemu wstać, wziąć swoje łoże i pójść. Jezus, litując się nad chromym i nad tymi, którzy podjęli dla niego trud zabiegów o jego uzdrowienie, postawił granicę trwania choroby ciała i choroby ducha. Chory nieuleczalnie wstał, i tak chromy wcześniej, stał się żywym, „chodzącym” znakiem dla jemu współczesnych, że Jezus ma moc uzdrawiania w duchu i w ciele. On bowiem, żyjąc wśród ludzi, rozdawał obficie dary, które dawały człowiekowi życie, wzmacniały życie, przywracały życie, naprawiały życie, odnawiały życie. To nowe życie jakie tak dawał ludziom było innym, niż to, jakim wcześniej było. Jezus postępował dobrze, nie skrzywdził nikogo, nie złamał trzciny nadłamanej, karmił tłumy, wyrzucał złe duchy z ludzi, przywracał życie. Był dobry, pragnął dobra, dzielił się dobrem. Nie ma w historii ludzkości kogoś, kto w tym co dobre byłby Mu równy, zatem: Kim On właściwie jest?

Jezus jest Obliczem Dobrego Boga.

Jezus jest tą bramą, o której słyszy Hiob w pierwszym czytaniu, bo On oddziela dobro od zła. To dobro jest prawem, jakiemu Jezus się podporządkował, a to jednoznaczne z podporządkowaniem Swojej woli, woli Boga Ojca, który jako jedyny jest Dobry. Wypełniając to prawo co do joty, to On, Jezus jest tym prawem, którym Bóg złamał wielkość morza, kiedy wyszło ze swego łona wzburzone. To ono, zło wyszło jak morze z łona wzburzone jako zaprzeczenie dobra. To od Niego, od Jezusa, odbiły się fale tego morza. W Niego wbiły się i on całe zło skumulował, spalił w Swojej miłości do Boga Ojca. On jest zaporą dla fal nadętych, o jakich mówi Bóg do Hioba. To On, Jezus jest zaporą dla pychy. Potwierdza to drugie czytanie i świadectwo Pawła. Bo tą zaporą z pierwszego czytania jest jedność Jezusa z Bogiem Ojcem. Jezus zaakceptował wszystkie zdarzenia, jakim miał zostać poddany. Fale nadęte, zło, zderzyły się z Jego pokorą. Pokora jest duchowym wymiarem, w którym spotkanie z Bogiem Ojcem, duchowo, w duchu, staje się faktem. Jezusa pokora jest świadoma, cierpliwa, wierna, ofiarna i tak przebóstwiająca wymiar cielesny na całą wieczność.

Jezus jest tym, którego pokora nadała cierpieniu sens.

I nie chodzi tyko o Jego cierpienie, ale i o nasze cierpienie. Naśladowanie Jezusa w Jego postawie wobec cierpienia to jak wchodzenie przez wąską i ciasną bramę. Wiara otwiera nam bramę do wymiaru duchowego. To jest narodzenie do nowego życia. Tu pewnie trzeba zadać pytanie, sobie, wszystkim nam: czy znajdzie Syn Człowieczy wiarę, kiedy przyjdzie… Ale, jeśli znajdzie taką wiarę, choćby teraz małą jak ziarno gorczycy, to Bóg, nie my, jest Ogrodnikiem. On jest winnym krzewem, nie my, nie martwmy się zatem niepotrzebnie o to, co nie do nas należy, a jest darem. Jak mówi święty Paweł, Jego miłość nas przynagla. To Miłość, która wie, bardzo dobrze wie, co znaczy żyć w ciele, jak życie jest krótkie do tego, by odwzajemnić Miłość Boga. Wierząc w imię Jezusa, już jesteśmy nowi, jesteśmy czyści, potrzeba nam jednak jeszcze, by Jezus nogi nam umył. Wyznajmy nasze grzechy, a On udzieli się nam, wypełni całą przestrzeń duchową w nas, jaką zajmował grzech i jego ojciec, źródło zła, szatan. To on, szatan, jest tym łonem biblijnym z pierwszego czytania niedzielnego, z którego wyszły fale nadęte i wysokie. Ale, nie bójmy się, bo jeśli będzie tego potrzeba, to fale wokół naszego życia się uspokoją w Jego imię, a w nas będzie głęboka cisza. Nie potrzebujemy cudów, jak te na jeziorze. My potrzebujemy cudu w nas, w naszym duchu. To dla Jezusa jest łatwe, bo On jest cały gotów, by się nam udzielić, we wszystkim, co nas dotyka, otacza, przestrasza i przeraża. Poznamy Go nie tak, jak apostołowie, w ciele, ale w duchu. Zobaczymy to w duchu swoim. To poznanie, wbrew pozorom, jest trwalsze.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *