Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na V niedzielę Wielkiego Postu

1. W V niedzielę Wielkiego Postu kandydaci do chrztu, bierzmowania i eucharystii oraz wszyscy, którzy ciężko zgrzeszyli i kończyli okres nałożonej pokuty, słuchali i medytowali Ewangelię o śmierci i wskrzeszeniu Łazarza. Ich dotychczasowa egzystencja przyrównana jest do śmierci duchowej. Jest ona owocem zerwanej relacji z Bogiem, zamknięciem tylko w obrębie ludzkich możliwości, które św. Paweł w II czytaniu nazywa rzeczywistością ciała. Termin ten nie określa natury ludzkiej, ani nie oznacza tu fizyczności czy seksualności człowieka, ale egzystencję i działanie człowieka przed Bogiem i wobec Boga. Nadzieja człowieka zamkniętego tylko w tym co ludzkie opiera się wyłącznie na sobie, na swym rozumie, na możliwościach technologicznych. Ta nadzieja niesie jednak w gruncie pesymizm. Czy to już wszystko co mnie czeka?

Na te pytania udzielano w V niedzielę odpowiedzi – czytając i medytując Ewangelię o wskrzeszeniu Łazarza. Łazarz symbolizuje tu każdego człowieka zdanego tylko na siebie, na swe ludzkie możliwości. Bez Jezusa Mesjasza Łazarz musi umrzeć, tak jak każdy człowiek. Ona przychodzi nieubłaganie. Kto jednak wyzna wiarę w Jezusa Zbawiciela, ten może cieszyć się nadzieją zmartwychwstania, życia we wspólnocie z Bogiem i innymi osobami.

2. Dlaczego Jezus nie zareagował natychmiast na prośbę sióstr? Dlaczego pozwolił, aby Łazarz umarł? Odpowiedź na to pytanie jest bardzo ważna, bo jeżeli zrozumiemy, dlaczego Jezus tak zachował się w wypadku choroby, śmierci – kryzysu Łazarza, to może zrozumiemy wówczas, o co Jezusowi chodzi w naszych boleściach, upadkach, kryzysach.

Każdy z nas, tak jak Marta i Maria, gdy dostrzega zbliżającą się śmierć bliskiej osoby, doświadcza kryzysu i stara się mu zaradzić. Szukamy lekarzy, terapeutów, modlimy się o uzdrowienie. Wszystko po to, aby kryzys minął jak najszybciej. Tymczasem wg Jezusa kryzys nie jest czymś, co trzeba za wszelką cenę, natychmiast pokonać. Kryzys może mieć głębszy sens, może rozpocząć coś nowego. Dlatego musimy mieć odwagę przeżyć go do końca. On ma nas doprowadzić do tego abyśmy stanęli przed Bogiem i powiedzieli: Panie, ja już nic nie mogę. Oddaję Ci wszystko, także moje życie, Ty mi wszystko dałeś, Tobie to wszystko oddaję. Chodzi o zmianę kierownictwa. Już nie ja, już nie tylko ludzkie możliwości, ale Bóg i życie w Nim ma określać sens i nadzieję mego życia. Pan Jezus nie zdążył do Łazarza i pozwolił mu umrzeć. Poczekał te kilka dni, aby w Łazarzu mogło umrzeć to, co stare i to, nad czym my chcemy panować. Pan Jezus dał Łazarzowi czas na chorobę, czas na umieranie, aby po opłakaniu straty, wskrzesić go do nowego, lepszego życia, które jest darem Boga.

3. Czy dzisiaj oczekujemy zmartwychwstania i życia wiecznego? Benedykt XVI w swej encyklice o nadziei nawiązuje do sakramentu chrztu świętego. W obrzędzie przyjmowania dziecka do wspólnoty wierzących, kapłan pyta rodziców, o co prosicie Kościół Boży dla dziecka? Odpowiedź: «O wiarę». «Co daje ci wiara?» «Życie wieczne». W tym dialogu rodzice proszą dla dziecka o dostęp do wiary, o wspólnotę z wierzącymi, gdyż w wierze upatrują klucz do «życia wiecznego». I tu pojawia się pytanie: czy naprawdę chcemy żyć wiecznie? Czy tego oczekujemy od Boga? Jak wyobrażamy sobie życie wieczne? Czym, ono miało, by być? We wspomnianej encyklice Benedykt XVI udziela odpowiedzi. Życie wieczne jest „ostatecznym zaspokojeniem, w którym pełnia obejmuje nas, a my obejmujemy pełnię”. Będzie „to moment zanurzenia się w oceanie nieskończonej miłości, w którym czas – przed i potem – już nie istnieje. Możemy jedynie starać się myśleć, że ten moment jest życiem w pełnym znaczeniu, wciąż nowym zanurzaniem się w głębie istnienia, podczas gdy po prostu ogarnia nas radość”.  I kontynuuje – „Kiedy ktoś doświadcza w swoim życiu wielkiej miłości, jest to moment «odkupienia», który nadaje nowy sens jego życiu. …Kogo dotyka miłość, ten zaczyna intuicyjnie pojmować, czym właściwie jest «życie». Zaczyna przeczuwać, co znaczy słowo nadziei, które napotkaliśmy w obrzędzie Chrztu: od wiary oczekuję «życia wiecznego» – prawdziwego życia, które całkowicie i bez zagrożeń, w całej pełni, po prostu jest życiem. Jezus, który powiedział o sobie, że przyszedł na świat, abyśmy mieli życie i mieli je w pełni, w obfitości (por. J 10, 10), wyjaśnił nam także, co oznacza «życie»: «A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa» (J 17, 3). Życia we właściwym znaczeniu nie mamy dla siebie ani wyłącznie z samych siebie: jest ono relacją. Życie w swojej pełni jest relacją z Tym, który jest źródłem życia. Jeśli pozostajemy w relacji z Tym, który nie umiera, który sam jest Życiem i Miłością, wówczas mamy życie. Wówczas «żyjemy». (Nr 27). Niech ta nadzieja nam towarzyszy. Amen!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *