Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na niedzielę Chrystusa Króla
1. W ostatnią niedzielę roku kościelnego świętujemy uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata. Jak należy rozumieć ten tytuł? Słownikowo król oznacza – tytuł osoby sprawującej najwyższą władzę w państwie o ustroju monarchicznym. Jezus nie był jednak monarchą. Określał siebie jako nauczyciela, pasterza, sługę, syna Boga. Biblia a za nią Jezus mówią o panowaniu Boga. Bóg chce być obecnym i przyjętym jako kochający Ojciec i Matka przez wszystkich ludzi na świecie. Bóg potrzebuje w tym świecie widzialnego miejsca, widzialnego świadka. Tym widzialnym na ziemi miejscem jest Ziemia Święta i zamieszkujący ją Izrael. Wszystko zaczyna się od małego początku, jednego człowieka Abrahama a później jednego Ludu Izraela. Izrael miał świadomość, że nie jest najlepszym kandydatem do tego dzieła, że wybór Boga oznacza dar miłości, że jest łaską, zadaniem i misją. Miał świadomość swej grzeszności, niemożności sprostania misji, bycia społecznością zupełnie inną niż okoliczne ludy i narody. Dlatego z utęsknieniem oczekiwał i prosił Boga o rychłe przyjście Mesjasza, który miał tego dokonać w samym Izraelu a później poprzez Izrael z całym światem.
2. Jezus rozpoczyna swą publiczną działalność od proklamowania dobrej nowiny – królowanie Boga, Jego panowanie przybliżyło się do was (Mk 1, 15). Rzeczywistość na, którą czekaliście i o którą prosiliście w swych modlitwach wreszcie nadeszła. I tu pojawia się zdziwienie ale i bunt. W taki zwyczajny sposób? Przez człowieka, którego znamy? Czy Bóg może zmienić świat, uczynić go sprawiedliwym, usunąć zło, wojny, uczynić go bardziej braterskim, uczynić człowieka wreszcie wolnym od tylu pęt i zniewoleń właśnie przez jednego człowieka Jezusa z Nazaretu, który daje do zrozumienia, że jest Mesjaszem i Synem Boga? Tak, taki plan Bóg rozpoczął realizować przez swego Syna Jezusa z Nazaretu. On poprzez swoje życie, swoją troskę i miłość do każdego człowieka, poprzez oddanie swego życia dla innych, poprzez dobrowolną śmierć a następnie zmartwychwstanie zapoczątkował nowy rozdział ludzkości. Powszechne braterstwo, równa godność i prawa dla wszystkich, działanie bez przemocy są możliwe i Jezus jest tego dowodem. Tego pragnie Bóg dla nas wszystkich. Tak samo jak Bóg w ST potrzebował swego Ludu, który miał pokazać innym, nowy sposób życia, do którego uzdalnia swój Lud, tak samo w NT Jezus mesjasz potrzebuje też swego Ludu, w którym On działa, panuje w ludzkich sercach. Dzisiejsze I czytanie jest zapowiedzią a Ewangelia pokazuje jak Jezus w swoim ziemskim życiu troszczył się o takie społeczeństwo. Głodnych karmił, spragnionym dawał wodę życia, przybyszów przyjmował do swego domu, nagich przyodziewał, przebywających w więzieniu uwalniał, chorych uzdrawiał, obwoływał czas łaski Boga. Jezus potrzebuje ludzi, którzy są zafascynowani dziełem, które On zapoczątkował i którzy chcą iść Jego śladami i którzy nie boją się oddać swego życia za innych, którzy raczej przyjmą codzienny krzyż, niewygodę niż chwycą za miecz i przemoc. Panowanie Boga, panowanie Jego miłości, pragnienie pojednania i braterstwa rozpoczyna się w ludzkim sercu. Bóg zaczyna od małego początku. Proces ten już się rozpoczął i nikt już poza naszą niewiarą, naszym grzechem nie jest w stanie go zatrzymać.
3. Jest pragnieniem Boga, aby tu w widzialnym świecie można było zobaczyć i doświadczyć mocy panowania Jezusa w Jego ludzie, czyli Kościele. Tu On jest obecny i działa. I ta prawda, tak jak kiedyś, tak i dziś wywołuje nie tylko zdziwienie ale i bunt. Widząc zło, grzech, gorszące zachowanie ludzi Kościoła, ale też życie nas samych, zaczynamy wątpić, czy to dobre miejsce i właściwi ludzie. Jeśli jednak przyjmiemy do swego serca Jezusa Mesjasza, to oznacza to dla mnie poważne zobowiązanie. Wtedy pod moim pod moim adresem świat może zadać pytanie – jakim jesteś uczniem Jezusa Chrystusa, czy pozwoliłem by Jezus przemienił me serce, jak wypełniam swoją misję w Kościele i świecie? Może spadek osób deklarujących wiarę, obojętność albo wrogość do instytucji Kościoła należy potraktować jako wezwanie do rachunku sumienia, do duszpasterskiego nawrócenia, do którego wzywa papież Franciszek? Może właśnie z Jezusa uczyniliśmy feudała, surowego sędziego a Jego wspólnotę odpychającą, mało empatyczną grupę starszych ludzi? Może dzisiejsza uroczystość jest dla mnie okazją by zrobić rachunek sumienia ze swej przynależności do wspólnoty Jezusa? Czy On mnie przemienia? Czy On panuje w mym sercu? Czy wspólnota, do której należę – Kościół jest miejscem panowania Jezusa Mesjasza? Czy pokazuję swym życiem dobre owoce, czyli jak mówi prefacja: miłości, prawdy i wolności, sprawiedliwości i pokoju?
Najnowsze komentarze