Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na XIII niedzielę zwykłą
1. Pierwsze czytanie, rozpoczyna się tymi słowami: Bóg nie uczynił śmierci i nie cieszy się ze zguby żyjących. Stworzył bowiem wszystko po to, aby było i byty tego świata niosą zdrowie: nie ma w nich śmiercionośnego jadu. Bóg jako Życie podzielił się swym życiem ze stworzeniem. Ono wypełnione jest Jego życiodajnym duchem. Wspólnota z Bogiem jest przeznaczeniem człowieka. Taki jest najgłębszy sens opisu stworzenia człowieka.
Parę linijek dalej w czytaniu pojawia się myśl o śmierci, która przypomina nam o smutnej rzeczywistości dnia codziennego. Tak, tak powinno było być życie, ale rzeczywistość jest inna! To mocno uświadomił nam pandemia. Wiele osób straciło swoich bliskich. Dlaczego? Przez zawiść diabła weszła śmierć na świat – doświadczają jej ci, którzy do niego należą. Rozum i serce, podtrzymywane przez słowo Boże, mówi nam: Życie, radość życia, lecz doświadczenie dnia codziennego odpowiada: Śmierć! Ból, utrata.
Czyżby dobra nowina, której gwarantem jest Bóg miałaby przegrać z realizmem życia? Czyż nie mieli racji stoicy, którzy mówili, należy zaprzestać walki z rzeczywistością śmierci, cierpienia, choroby, z nią należy się pogodzić. Należy wyrobić w sobie apateję, czyli nie ulegać uczuciom smutku, przygnębienia, bólu, ale należy być niewzruszonym, ponad tym wszystkim.
2. Czy to ta filozofia pozostaje nam jako jedyne wytłumaczenie sztuki czy mądrości życia? Nie! Ewangelia pokazuje nam Jezusa, który żyje pierwotnym pragnieniem Boga i uzdrawia kobietę, u której przez 12 lat uchodziło życie. Następnie przełożonemu synagogi, któremu według ludzkiego doświadczenia umarła córka, mówi: „Dziecko nie umarło, tylko śpi”, za co zostaje wyśmiany. Ten, który nazwał siebie „życiem” (J11,25;14,6), emanuje z siebie siły, po to, by ożywić to, co martwe lub zamierające.
Pan Jezus rozróżnia dwa rodzaje śmierci: śmierć naturalną, związaną ze skończonością ludzkiego bytu oraz śmierć spowodowaną nieposłuszeństwem Bogu, trwaniem korzeniami swego życia poza Nim, śmierć duchową zrywającą życiodajną więź z Bogiem. Jezus przyjął naszą naturę, aby w niej przezwyciężyć śmierć duchową oddzielającą nas od Boga. Dlatego każdemu, kto w Niego wierzy deklaruje życie wieczne: „Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie”. Czyli ten, kto wierzy w Jezusa jako Boga i Mesjasza, oddany zostaje Bogu, a poprzez chrzest wszczepiony zostaje we wspólnotę życia z Nim. Nie umrze już, czyli nie zostanie zerwana życiodajna więź z Bogiem. Taki jest też sens liturgii chrztu świętego. Kapłan pyta dorosłego kandydata do chrztu, względnie rodziców dziecka, które ma być ochrzczone, czego oczekują od Boga w tym sakramencie i ci odpowiadają „życia wiecznego”. Od tego momentu ochrzczony żyje nadzieją, że Bóg urzeczywistni w nim tę obietnicę.
3. Ewangelia zachęca nas do nadziei, do proszenia Jezusa z wiarą jak przełożony synagogi. Prosimy Go z wiarą, by uzdrowił nasze nienasycenie miłością, nasze wewnętrzne zranienia, nasze szukanie w sobie a nie w Bogu życia, naszą samowystarczalność, która sprawia, że godzimy się na życie bardziej w pobliżu śmierci niż życia. Często prowadząc rekolekcje dla małżeństw, które są w kryzysie mam się wrażenie, że miłość, czułość, radość życia w nich umarły. Liturgia dzisiejszej Ew. w osobie chorej kobiety daje nam dodatkowy obraz, którym możemy dopełnić naszą medytację biblijną. Dla Żydów krew jest symbolem życia. Jej upływ oznacza, że z takiej osoby jakby uchodziło życie. Chora kobieta jest tu symbolem kogoś, kto nie żyje pełnią swego życia, kto nie czerpie z niego radości a nie ma też odwagi i umiejętności bezpośredniego spotkania i wejścia w dialog z Jezusem. Wydaje się jej, że wystarczy magiczne dotknięcie frędzla płaszcza Jezusa a jej życie się zmieni.
Czy postawa kobiety nie opisuje czasem wielu zachowań w naszej relacji z Jezusem? Czasem czynimy pewne rytualne gesty, idziemy na pielgrzymkę, do spowiedzi, odprawiamy jakieś modlitewne mantry, ale czy jest w tym wszystkim jest osoba Jezusa, relacja przyjaźni z Nim? Przed paroma dniami byłem z 3 przyjaciółmi na wyprawie rowerowej i zajechaliśmy na Grabarkę. Jest tam cudowne źródełko, do którego przyjeżdżają liczni wierni. Pewien mężczyzna nalewał wodę do 5 litrowej bańki i wylewał ją na samochód. Zdziwiło mnie to i zapytałem – czemu Pan oblewa tą świętą wodą samochód? Proszę Pana, w ostatnim czasie dostałem 16 punków karnych i grozi mi utrata prawa jazdy. Co to jest? Religijna magia! Nie pijemy cudownej wody by nas wewnętrznie przemieniła i abyśmy wewnętrzną mocą łaski uważnie jeździli samochodem, ale używamy magicznych czynności wierząc, że one zmienią policję, która nie zauważy naszych grzechów na drodze! Nie spotykamy się z Jezusem, nie prosimy Go z wiarą o uzdrowienie uchodzącego z nas życia, o nasycenie nas Jego miłością, ale wykonujemy magiczne rytuały. Niech każdego dnia na modlitwie dokonuje się w nas autentyczne spotkanie z Jezusem, który mocą swego słowa będzie nas uzdrawiał. W każdej Eucharystii przed przyjęciem Komunii świętej mówimy: „Panie, nie jestem godzien, ale powiedź tylko słowo a będzie uzdrowiona dusza moja”. Ciało Jezusa, Komunia z Nim leczy wszystkie nasze zranienia a szczególnie te miejsca w naszym życiu, gdzie bliżej nam do śmierci niż do życia. Niech Duch Święty pozwoli nam odkryć życiodajną więź z Jezusem! Amen.
Zakończenie homilii jakże jest praktyczne, jakże jest w tym prawdziwe, jakże potrzebne – wskazuje Ojciec Zdzisław na Ducha Świętego, który powiedzieć ma nam wszystko, co wiedzieć winniśmy w naszym życiu. I nie wystarczy Go zaprosić, ale trzeba też Go zauważyć, by nie okazało się, że z nami jest, ale Go pomijamy. Cuda są znakiem tego, że Duch Boga jest Mocą i On jest cały Mocny. W życiu wewnętrznym, jakie są Jego znaki, jeśli nie jest to np mówienie językami…? Dobro, Dobro, Dobro – jeśli mieć do czynienia dobra, nie można tego działania unikać, śmiać się z siebie, bo w tym może być Duch, który tak nas włącza do królestwa, które jest w Dobru i jest Nim. Tak staje się człowiek z Nim Jedno. W ten sposób Ojciec Zdzisław zaczyna homilię – od stwierdzenia, że jedność z Bogiem jest przeznaczeniem człowieka. Piękna klamra homilii.