Będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich

Rozważania na XIV Niedzielę Zwykłą

Czytania: Ez 2, 2-5 ,2 Kor 12, 7-10, Mk 6, 1-6

 

Ileż pokory Boga ujawniają dzisiejsze czytania niedzielne.

Lud wybrany, lud mówiący o sobie: wierzymy w Boga Jedynego, a Ten jest naszym Bogiem, poza Nim nie ma prawdziwego, a my jesteśmy Jego ludem, traktuje wiarę w Swojego Boga jak wyróżnienie, jak legitymację, ale nie traktuje jej jak zobowiązanie. Nie czuje się zobowiązany do odwzajemnienia tego, co od Boga otrzymał. Bóg jest Osobą, jest Osobowym Dobrem, którym się dzieli ze Swoim Ludem. Ludzie przecież także oczekują odwzajemnienia dobra, które czynią dla innych. Nawet rodzice oczekują dobra od dzieci, którym je obdarzali przez wiele lat. O tym mówi pierwsze czytanie z niedzieli, że Bóg oczekuje na odwzajemnienie udzielania się dobrem Swojemu ludowi.

Ezechiel jest przez Boga posłany do ludu wybranego, bo tylko z tym ludem Bóg zawarł przymierze. Został posłany dlatego, że już nie pyta siebie, co to znaczy lud wybrany. Przymierze zawierane było między Bogiem a człowiekiem, by również człowiek udzielał się w swoim życiu dobrem, tym które od Boga otrzymał. Lud wybrany to ten przecież, który słucha Boga i żyje tak, by dopełnić ten wyróżnik wybrany takim działaniem, takim życiem, jakie by go potwierdzało. Jakie by wypełniało adekwatną treścią. Patrząc na lud wybrany i jego życie, każdy obcy wiedziałby nie pytając, że ich życie jest skierowane ku Bogu, a lud jest wierny przymierzu z Bogiem. Patrząc na życie ludu wybranego można byłoby mieć pogląd na to, Kim i Jaki Jest Bóg.

O jakie zobowiązanie ludu wybranego wobec Boga chodzi? Wobec Boga, którego istnienie ten lud przecież uznaje za fakt?

Bóg słuchał głosu ludu wybranego, jakim wołał on do Boga w chwilach trwogi i zagrożenia. Bóg nie tylko słuchał głosu, ale wsłuchiwał się w ten głos i wysłuchiwał wołania Swojego ludu. Bóg dokonywał ich rękami i rękami ich przywódców, proroków wielkich cudów. Bóg słuchał głosu Swojego ludu. I od ludu Swojego Bóg pożąda w tym wzajemności. Bóg pożąda być słuchanym. Ten, który Jest i mówi do ludzi w ich duchu pożąda, by wysłuchać Jego głosu. Bóg nie potrzebuje tej wzajemności dlatego, bo to służy Bogu. Istnienie Boga nie zależy od tego, czy lud Go wysłucha. Bóg w każdym kolejnym przymierzu żąda wzajemności, która nie ustanie i czyni tak, by człowiek nie musiał przeżywać tak jak dotąd przeżywał trwogę, strach, ból, które stawały się dla człowieka przyczyną utraty zdrowia, życia lub nadziei na życie. Za nimi stała śmierć i jej rozpacz. Bóg potrzebuje wzajemności człowieka w słuchaniu Go, by mógł Tajemnicę Życia człowiekowi wyjawić.

A teraz, ten lud ma twarde serce, jak mówią niedzielne czytania. Bo przecież zło, jakiego doświadcza także Paweł, o czym mówi drugie czytanie, to również efekt twardych serc tych, do których został posłany. Lud wybrany i ten starotestamentowy, i ten nowy lud boży, zna co prawda prawo boże, które respektowane, stosowane miało przynieść jemu upragniony dobrostan. Ale, lud nie stosuje się do tego prawa. A kiedy przestał się stosować do prawa, które przynosi pożądany przez wszystkich ludzi dobrostan, to nie może się spotkać lud ze Swoim Bogiem, nie poznaje Go dobrze, bo Go nie spotyka. Bo Bóg Jest Który Jest, a Jest Dobry i On jako Stwórca jest prawem. A nie popełni błędu w stosowania prawa ten, kto z Nim się zjednoczy i tak Go pozna.

Prawem Boga jest Dobro, a dobrem jest wtedy tylko, kiedy jest żywe. Bóg jest Bogiem żywych, wciąż zatem potrzeba wypełniać prawo, bo wtedy jest prawdziwe życie w tych, którzy dobro czynią. Prawo jest martwe, jak rozumiemy pierwsze czytanie niedzielne, bo lud starotestamentowy nie ożywiał już tego prawa swoim życiem. A mimo to, Bóg nie ustaje w wołaniu do nich o nawrócenie. Nie ustaje w zapraszaniu ich do tego, by byli na Jego obraz i na Jego podobieństwo i więcej jeszcze niż tak. Bo przecież takimi, na Jego obraz i podobieństwo, ludzie zostali stworzeni bez własnego w tym zaangażowania, bez angażowania swojej wolnej woli. To jest tajemnica wartości dobra w życiu człowieka, to w nim Bóg zawiera z nami przymierze, do którego po naszej stronie potrzeba jest skorzystać dobrze z posiadanej wolnej woli. Bóg wciąż woła do swojego ludu, by respektując prawo Boga, nabył i wziął z Jego godności.  Dobro, Dobry to jest wielka godność, do której nie można nikogo przymusić, nie można włożyć jej na nikogo. Każdy sam musi to usłyszeć, na zaproszenie do bycia dobrym odpowiedzieć każdą chwilą swojego czynnego życia, a innym być nie powinno.

Ileż jest w tym pokory Boga, który będąc dobrym i dobrem dla człowieka musi czekać na jego zaproszenie, by mógł się człowiekowi w tym Dobru udzielić.

Bóg nieustannie woła o wejście człowieka na drogę dobra, jakiej On jest początkiem. To do Niego, do Boga swojego, człowiek nieustannie winien się odwoływać, by być na tej drodze, bo tylko On jest Dobry. On tak się udziela, a poza nim nie ma dobra. On jest też u końca drogi, na której wejście zaprasza i czeka tam na Swój lud. A na jej końcu otrzymają dalece więcej niż wcześniej przyjęli dobra od Boga, by przeżyć swoje życie dobrze. Bóg potrzebuje ludzi do tego, by dobro wypełniało świat, jakiego natura od początku jest dobra.

I dziś każdy, kto taką podjął decyzję by dobrem się dzielić i tak się udziela w swoim życiu, jest prorokiem Boga.

Kto dobro czyni, tak Bogu się odwzajemnia za Jego dobro, za swoje życie. Bo człowiek udzielając się dobrem, ożywia prawo Boga i tak ujawnia obecność Boga wśród ludu wybranego. Życie, które człowiek od Boga dostał, Jemu oddaje, by Bóg mógł udzielać się nadal dobrem. Bo to On jest Dobrem, które ma naturę duchową, choć wyraża się w fizyczności, poprzez fizyczność człowieka, przez niego Bóg się udziela. I człowiek sam staje się tym prawem, które wyznaje. Dobro, choć jest wartością duchową, to wyłącznie ono mówi do innych, którzy dobra doświadczają. I tylko ono może być zaproszeniem innych do dobrej odpowiedzi, do odwzajemnienia się dobrem.

Prorok współczesny, jak Bóg Dobry, jak historyczni prorocy, posłani przez Boga do Jego ludu, nie będzie otrzymywać wyłącznie dobra od innych. A może nawet trzeba powiedzieć, że Bóg posyła Swojego proroka, by mówił do ludu dobrem, nawet licząc się z tym, że nie będzie ten lud, nawet lud wybrany, tego proroka słuchać i dobrem mu odpowiadać. Prorok nie będzie większy od Tego, który Go posłał, w którego Imię przemawia.

Bóg posyła proroka Ezechiela, przed nim i po nim wysłał wielu, bo przez proroków będzie Bóg mówił do człowieka wprost, nie poprzez zjawiska, przypowieści. Będzie mówił do ludu przez proroka, jednego z ludu. Tak będzie mówił językiem Swojego ludu. I Paweł był posłany przez Boga, a świadcząc dobro, nie otrzymywał wyłącznie dobra. Ale tak właśnie Bóg, przez Swoich wiernych, potwierdza to, kim On jest. Jest Dobry. Ileż znów w tym pokory Boga, by czekać na ludzi, na Swoich proroków dobra, którzy z pokorą jak On nie będą żądali i przymuszali innych do wzajemności, nawet jeśli żądanie wzajemności od tych, którym dobro świadczą można byłoby uznać za sprawiedliwe. To jest tajemnica Dobra. Dobro wydaje się słabe, słabsze od zła. Dobro jest słabe, bo nie opiera się złu, ale ono potrzebuje wiernych, by się doskonalić, by się wzmacniać. Bo tak życie jest silniejsze niż śmierć, a zło, jeśli nie ma odpowiedzi złem, w końcu umiera. Bo tylko Dobro Jest. Nic innego nie jest. Zło jest tylko Jego zaprzeczeniem.

Bóg mógł się ujawnić przez dobro, a w nim przez podobieństwo człowieka do Boga. W Jezusie to podobieństwo osiągnęło pełnię i pełne odwzorowanie. To przez Imię Jezus, w Nim, który Jest, Bóg nie ustaje w tym, by przywracać ludowi wybranemu utracony przez nich dobrostan. Bóg zniża się nawet do zgody na odrzucenie Go przez tych, którzy mówią o swoim wybraństwie, o swojej wyjątkowości ze względu na swojego Boga. Bóg zniża się nawet do odrzucenia Go przez tych, którzy w chwilach wielkich zagrożeń wiedzą, jak znaleźć Boga, mimo, że Bóg nie jest jednym z nich i łatwy do odnalezienia. Jest przecież tym, który nie żyje w fizyczności, jest Istotą Duchową, jakiej wyobraźnia, rozum, doświadczenie człowieka objąć nie może. A mimo to, umieją ludzie wołać o pomoc do Boga, obiecują być wiernymi nowemu przymierzu ze swoim Bogiem. A Bóg mimo niewierności kolejnym przymierzom, jest gotów czekać na człowieka, trwać w gotowości na to, że może tym razem człowiek odwzajemni dar Dobra.

Bóg jest odpowiedzialny za Swoje stworzenie, bo Bóg jest Dobry i inny nie jest. Z człowiekiem jest podobnie, ale nie tak samo. Człowiek nie dokonuje samoograniczenia się tak, jak czyni to jego Bóg i Stwórca. On, Bóg ogranicza się bowiem wyłącznie do czynienia dobra, do udzielania się dobrem. Bóg nigdy nie uczyni niczego, co dobrem nie jest. Człowiek inaczej. Mimo, że jako stworzenie Boga, człowiek ma naturę dobrą, ale dobro nie jest dane, ale zadane. Ludzka natura jest dobra, bo taka jest dziełem Boga, który ją odwzorował z Siebie Samego i natura człowieka inna nie będzie. Jednak, by korzystać z pełni dobrostanu, jaką dobra natura zapowiada, którą sumienie człowieka przywołuje i jest jak głos wewnętrznego proroka, to tę naturę dobrą trzeba człowiekowi potwierdzać dobrymi wyborami, dobrymi czynami. Tak tylko człowiek potwierdza, kim jest i tak tylko osiągnie dobrostan, do jakiego jest stworzony. Natura człowieka woła go, jak Bóg go woła, do czynienia dobra, a człowiek, zgodnie ze swoją naturą nieodwołalną dobra pożąda, pragnie, oczekuje, wyrzuca innym, kiedy dobrymi nie są. Dobro jest samo w sobie wartością, bo z Boga jest i nie jest znikąd indziej, jak tylko z Niego. A życie z Boga zostało wzięte, On Jest i tak, jako Dawca Życia, jest Bogiem żywych. Dobro jest Życiem i inne nie jest. Dobro jest tą energią, które podtrzymuje życie i jest nim samym.

Ileż pokory ujawnia pierwsze czytanie – Bóg mógłby stworzyć sobie inny lud, o sercu żywym, nie kamiennym, ale tego nie czyni. Bóg mógłby wybrać sobie inny lud, ale tego nie czyni, posyła Swojego proroka. Prorocy posyłani do ludu wybranego to jak słudzy właściciela winnicy, który posyłał ich do uprawiających ją, by odebrać to, co jest należne właścicielowi winnicy (Mt 21, 33–45). Żadnego ze sług, wysłanych przez właściciela do rolników, ci ostatni nie tylko nie uszanowali, ale albo poturbowali, albo zabili, albo ukamienowali. A mimo to, posyła do nich swojego syna, licząc, że tego wreszcie usłuchają. Spadkobiercę winnicy, rolnicy uprawiający ją zabili, licząc na to, że sami będą już od tego czasu właścicielami winnicy. Nikt już nie będzie wołał ich o czyny wzajemności, o dzieła wzajemności, czyli o oddanie tego, co innym, którzy są właścicielami tego, czym sami władają jedynie najemni, rolnicy, robotnicy, wyłącznie się należy. To jest odpowiedzialność tych, którzy są obdarowani wobec darczyńcy, by odwzajemnić to, co dostali od Darczyńcy.

Ewangelia dzisiejsza zapowiada już to tragiczne zdarzenie, które Jezus później zapowiadał i przywoływał w przypowieści o winnicy. Ci, do których został posłany, nie uszanowali Go, poniżali, nie wierzyli ani w Niego, ani Jemu. Nawet nie chcieli przyjąć jego cudów. Co takiego było z nimi, że odrzucili nie tylko słowa Jezusa, ale i Jego cuda? Oni nie wierzyli w dobro jako wartość samą w sobie. Oni wierzyli w powodzenie, którym było osiągnięcie wysokiej pozycji społecznej, zamożność, władza. Oni nie przyjęli Jezusa jako proroka, bo jakże przyjąć Tego, który jest jedynie Dobry i poza tym nie ma nic. Nawet jego rodzina nie ma wiele. Nie ma władzy, nie ma nic, co mógłby komukolwiek przekazać, a ten byłby miał też więcej władzy, wyższą pozycję.

Co to jest Dobro?

Co to jest Dobro, można byłoby zapytać, podobnie jak Piłat to zrobił pytając: co to jest prawda? Piłat odpowiedział sobie, a tą odpowiedzią było posłanie Jezusa na śmierć. Mimo, że miał Piłat przekonanie, że to nie On jest zły. Nie widział w Nim nic złego i na śmierć nie zasługiwał. Ale lud o twardym sercu, ten sam, którego Jezus był królem, wydał na Niego wyrok. Czy może dlatego, że mieszkańcy Jerozolimy Go nie znali? A może ci, co znali Jezusa lepiej niż mieszkańcy Jerozolimy i ci, którzy do tego miasta przybyli z różnych stron?

Jak zatem zareagowali Jego sąsiedzi, współmieszkańcy na dobro, które Jezus przynosił całą Swoją osobą do Nazaret Dobro. On przynosił im dobrą nowinę o odnowieniu przymierza z Bogiem, które w Nim się dokonywało. On reinterpretował ich życie tak, że ukazywał prawdę o nich, prawdę o stworzeniu. Ta prawda przywracała życiu sens i była zapowiedzią utraconego dobrostanu. Zatem, jak zareagowali na Jezusa, przynoszącego do nich, współmieszkańców Nazaret całą moc Boga w cudach, jakich dokonywał? Nie przyjęli Go jak proroka, którego zamierzaliby słuchać. Odrzucili Go. Dlaczego postąpili tak, jak postąpili?

By przyjąć dobro, by dobro mogło przemienić człowieka, by mógł on wejść w dobrostan, jaki tylko dobro zapewnia, potrzeba jest pokory. Potrzeba jest człowiekowi skupić się na istocie rzeczy. Współcześni Jezusowi współmieszkańcy Nazaret pokory nie mieli. Nie mieli pokory i dlatego nie mogli się skupić na istocie rzeczy – na tym, co im przynosi od Boga Jezus, prorok z nich wzięty, który zapewne tym bardziej chce ich dobra, bo jest jednym z nich. Ich oczy stały się jednak oczami niewidzącymi, uszy nie słyszały. Dlaczego?

Bo pycha taka jest! Pycha odbiera wewnętrzny wzrok, wewnętrzny słuch. Pycha podpowiadała mieszkańcom Nazaret, by nie skupiali się na tym, co najważniejsze. Pycha odwracała ich uwagę od istoty sprawy, z jaką mieli do czynienia wraz z przybyciem Jezusa. Pychą byli nasyceni i zamiast słuchać z pokorą Tego, który przychodzi do nich Dobrym będąc, mówili między sobą: kimże On jest, że mi coś nakazuje? Wywyższa się, stawia się ponad nami, choć jest nie tylko jednym z nas, ale jest nawet jednym z tych gorszych spośród nas, jednym z pośledniejszych mieszkańców tego miasta. A może też mówili sobie słuchający Go: ja jestem mu co najmniej równy, moje myśli i pragnienia, moje doświadczenia i cele, jakie sobie stawiam, nie są głupsze, gorsze, niż to, co on mówi. Sam potrafię intepretować Słowo Boga, a tak jak intepretuję je, interpretuje większość i nie potrzebuję czynić niczego więcej, ja też należę do tego samego narodu wybranego… Czyż nie przywołuje to sceny z Księgi Rodzaju, kiedy szatan kusi pierwszych ludzi do niewierności? Czyż nie podobnie mogli myśleć pierwsi ludzie, czyż nie takim myśleniem stwardniało ich serce i nie zastanawiali się już nawet nad istotą rzeczy, która się z niewierności dokonała? A pierwsi ludzie, głusi i ślepi pychą, nie widzieli już Boga oczami duchowymi, ani nie słyszeli już nawet głosu wewnętrznego, który mówił, że Bóg jest z nimi nadal. Nigdy nie oddalił się od nich, a mimo niewierności ludzi, to On szukał ich. Nie widzieli i nie chcieli widzieć tego, że jest nadal ich Bogiem i jest gotów odnowić przymierze, jakie w Dobru przecież, i dla Dobra było zawarte. Wierność dobru nie sprowadziłaby na pierwszych ludzi zła, bo zła nie było w przymierzu Boga i człowieka. Ani w tym pierwszym przymierzu z pierwszymi ludźmi, które zapisane i wypowiedziane było jedynie w ich duchu i miało jeden wyłącznie zapis: dobro w każdym jego możliwym rozumieniu, ani w żadnym kolejnym przymierzu zła nie było. I nie będzie zła w żadnym kolejnym przymierzu, choć wymagającym od człowieka wysiłku, zaangażowania, dobrych wyborów i dobrym działaniu. W nim Bóg się odnajduje, tym czynionym przez człowieka, a człowiek dobro jako moc od Boga odnajduje w sobie, i tak dokonuje się przymierze Ducha i Ciała w człowieku. Oba wymiary sięgają do Boga i do Jego godności, którą człowiekowi się udziela.

Dobro dla ludzi jest słabością, bo nie walczy środkami i narzędziami, po jakie sięga zło. Ale dobro musi pozostać nim, mimo zła, jakiego doświadcza ten, kto dobrze czyni. Tam, gdzie jest dobro, będzie szatan i zło, sprzeciwiając się dobru na wszelkie możliwe sposoby, bowiem dobro samo w sobie jest znakiem Boga i jest Jego wołaniem do człowieka o nowe jego narodzenie, o jedność z Nim. To dlatego szatan tak walczy z dobrem i tak walczy z Bogiem, by wymazać nawet pamięć o Jego obecności wśród ludzi, bo On Jest Dobro i to dobro przynosi spełnienie człowiekowi. Dobro nie jest łatwe, wymaga namysłu, wierności, odwagi. Szatan sączy wątpliwości, czy nas na to stać. Święty Paweł znalazł na to odpowiedź, bo Pan mu powiedział: Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali». Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa. Albowiem ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny. (2 Kor. 12, 9-11)

Bóg, który jest Dobry jest obok tak słabego, bo czyniącego dobro. Tak dokonuje się przebóstwianie ciała, które zachowa życie w wymiarze duchowym. Tak realizuje się już tu, na ziemi, przymierze, którego Bóg nieodwołalnie zawarł ze swoim ludem wybranym. Tym przymierzem jest życie wieczne, jakie odrzucili pierwsi rodzice. Nie wołali oni o moc Boga, nie szukali w Nim mocy, kiedy nadszedł moment słabości, a ten jest momentem próby. Nie podpisali się pod przymierzem w duchu swoim. Szukali sami mocy poza Bogiem. Tam nie można jej znaleźć. I to jest przeciwieństwo pychy – to jest pokorą, by przyjąć przymierze z Bogiem, zaakceptować fakt, iż On Jest Bogiem mocnym i źródłem mocy. O pokorę wołał Święty Paweł w liście do Koryntian. To jest brama do mocy Bożej. Bóg z pokorą przyjmował niewierność człowieka i z całą pokorą jest gotów nadal pomagać człowiekowi, bo inny Bóg nie Jest. Taki Jest Ten, Który Jest i inny nie będzie.

A Jezus, jakże jest podobny do Swojego Ojca. On jest Jego odwzorowaniem pełnym. Dzisiejsza Ewangelia opisuje, z jaką pokorą przyjął to, jak go potraktował Jego lud – mimo, że nie wierzyli w Niego, On mimo to pomógł kilku z nich, którzy pomocy potrzebowali i wierzyli. Bo On inny nie jest jak Dobry. On, mimo że nie chcieli Go słuchać, to poszedł do okolicznych wiosek i nadal głosił dobrą nowinę. Pełnił swoją misję jako nauczyciel i prorok dobry, bo inny nie jest. Z pokorą to czynił, tak jakby do Niego Bóg, nie do Ezechiela, powiedział: …przecież będą wiedzieli, że prorok jest wśród nich.

Jezus jest emanacją Swojego Ojca, jest Dobry i szuka proroków Dobra, by się udzielać. Moc obiecał do czynienia dobra tym, którzy prosić będą w Jego Imię. Potrzeba tylko wiary w moc, w wartość, w sens, jakie jest w dobru, jakim jest Ono Samo. Jakże dziś brzmieć mogą słowa Jezusa: Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie. Jeżeli zaś nie – wierzcie przynajmniej ze względu na same dzieła! 

 

Autor: Andrzej Roter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *