Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na VI Niedzielę Wielkanocną

1. Tydzień temu usłyszeliśmy Ewangelię o krzewie winnym, który zaczął przynosić owoce. Było to nawiązanie do proroka Izajasza, który w rozdziale 5 opisywał Izrael jako winnicę Boga, która nie przynosiła owoców, jakich Bóg od niej oczekiwał. To miało się zmienić w czasach mesjańskich i o to zapowiadał rozdział 27. Kiedy Jezus mówi o sobie, że jest krzewem winnym przynoszącym Bogu owoce, to tym samym ma do przekazania słuchaczom dobrą nowinę – obietnica Boga została spełniona. Jezus mówi ponadto, że my także będziemy owocować, bo jesteśmy w Niego wszczepieni. Stąd apel – trwajcie we Mnie.

2. W dzisiejszej Ew. Jezus precyzuje, czym jest owoc, który On i my mamy przynosić w świecie. Tym owocem jest miłość. Żeby dawać miłość innym w codziennych relacjach trzeba mieć doświadczenie miłości, być wcześniej samemu kochanym. Kto nie doświadczył tego, ten będzie tylko chciał brać i to zachłannie. Nie będzie zdolny do dawania miłości.

W dzisiejszej ewangelii Jezus mówi do swoich uczniów – „Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem”. Pan Jezus w codziennych relacjach chciał przekazać swoim uczniom doświadczenie wielkiej miłości otrzymywanej od swego Ojcu. Miarą miłości Jezusa do nich jest Jego doświadczenie miłości od Ojca. Jest to miłość, którą Grecy nazywali agape, miłość bezwarunkowa. Kocha się kogoś z powodu jego istnienia a nie za coś. Ona nie ma w stosunku do drugiego żadnych oczekiwań, nie stawia mu żadnych warunków.

Dalej Pan Jezus mówi swym uczniom, że są Jego przyjaciółmi. Przyjaciele są sobie bliscy, serdeczni, darzą się wzajemną życzliwością i zaufaniem. Mają podobną hierarchię wartości, podobne spojrzenie na życie, wspierają się wzajemnie. Jeden na drugiego może zawsze liczyć. Pan Jezus deklaruje swoją przyjaźń uczniom. Jestem waszym przyjacielem.

3. Wyznanie Jezusa o swej miłości i przyjaźni do uczniów nie jest gołosłowne. „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”. Tego doświadczą uczniowie, kiedy Jezus odda swe życie za nich. Wyznanie Jezusa o miłości i przyjaźni do uczniów nie było gołosłowne także po pierwszym spotkaniu po zmartwychwstaniu. Nie było w Jezusie cienia żalu, zawiedzionych oczekiwań czy oskarżeń. Była za to pełna akceptacja, życzliwość, przyjaźń, bezwarunkowa miłość. Po tym jak Jezus ich miłował, jak okazywał im swoją przyjaźń uczniowie mogli mieć wgląd jak Jezus był kochany przez swego Ojca.

4. Św. Jan w II czytaniu pogłębia Ewangelię i pisze, że Bóg jest miłością oraz precyzuje czym jest miłość: można ją zrozu­mieć i określić tylko w świetle tego, co Bóg uczynił dla nas. On posłał swojego Syna jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy. Lecz także to, że nie mamy doświadczenia takiej miłości, nie powinno od­straszać nas od miłowania się wzajemnie, miłość bowiem zo­stała nam objawiona nie jako czysta wiedza, nie jako przed­miot nauczania lub wiary, lecz jako dar i przykład do naśladowa­nia: „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga” i Bóg nas do niej uzdalnia.

5. W pierwszym czytaniu słyszeliśmy, że Duch Święty został udzielony także poganom. Ten fakt wywołał zdumienie u Piotra, bo był do tej pory przekonany, że tylko Żydzi są warci Bożej miłości a poganie, jako bałwochwalcy na nią nie zasługują. Bóg w ten sposób pokazał Żydom, że każdy człowiek, nawet poganin, jest wart miłości Boga i także poganom Bóg chce okazać swoją miłość. Otóż zadaniem Ducha Świętego jest przekonać nas, że zasługujemy na miłość Boga i że Bóg w Jezusie taką miłością nas kocha, że Jezus jest dla nas przyjacielem. Moi drodzy, potrzeba, abyśmy błagali Ducha Świętego, abyśmy Mu uwierzyli, abyśmy pozwolili Mu się przekonać, że w taki sposób Bóg nas kocha i że zasługuję na taką miłość.

6. My z jednej strony nosimy w swych sercach wielką tęsknotę za taką bezinteresowną miłością. Tak każda i każdy z nas chciałby być kochany. Kochany ze względu na swe istnienie a nie za coś, czy z jakiegoś powodu. Z drugiej strony nosimy też w swym sercu wielką niewiarę. Takiej miłości nie ma i nikt tak, łącznie z Bogiem mnie nie kocha. Tu widoczna też jest niewiara w nas samych, co do naszej wartości. Na taką miłość nie zasługuję, takiej miłości nie jestem warta czy wart.

7. Przyjmujmy w każdej Eucharystii Ciało zmartwychwstałego Pana Jezusa i On nas przemienia i uzdalnia do kochania innych: żony, męża, dziecko, matkę, ojca, rodzeństwo czy innej osoby, którą Bóg postawi na drodze naszego życia. Dziękujmy Bogu za Jego miłość do nas i módlmy się, byśmy Jego miłość przyjęli i chcieli też innych taką samą miłością kochać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *