Homilia o. Zdzisława Wojciechowskiego na XXXI niedzielę zwykłą

1. Dzisiejsze czytania liturgiczne przestrzegają nas przed grzechem hipokryzji i faryzeizmu. Czym one są? Są one jakimś pęknięciem, rozłamem, rozdwojeniem, brakiem jedności i harmonii w człowieku. W dodatku zawinionym. Popatrzmy na biblijne przykłady. W I czytaniu prorok Malachiasz zwraca się do kapłanów świątyni jerozolimskiej pokazując ich grzechy. Zostaliście powołani do troski o Imię Boga w Ludzie Izraelskim. Mieliście swą posługą uobecniać dobroć i miłosierdzie Boga a wy zboczyliście z drogi i nie troszczycie się w pierwszym rzędzie o moje sprawy. W domyśle wasze ambicje, wasze osobiste, rodzinne i państwowe sprawy są dla was ważniejsze; swoim życiem doprowadziliście wielu do tego, że nie mają właściwej wiedzy o Mnie, nie widząc waszego dobrego przykładu sami zaczęli lekceważyć Mnie i Moje przykazania. Jednym słowem rozmijając się z waszą właściwą misją, straciliście wiarygodność i autorytet.

2. W Ew. Pan Jezus ostrze swojej krytyki kieruje pod adresem uczonych w Piśmie Świętym, znawców Tory Mojżesza oraz faryzeuszy, dwóch grup religijnych, które w Jego czasach były najbardziej wpływowe i opiniotwórcze. Nauczacie innych, mówicie im jak mają żyć, ale wy sami wg tego nie żyjecie, dalej zachowujecie się teatralnie, czynicie dobro na pokaz, by inni was widzieli, by o was dobrze mówili oraz na koniec przesadnie kochacie samą władzę, uznanie, tytuły a przecież to wszystko zostało wam dane byście służyli innym a nie dla waszego egoizmu. Jesteście żywymi przykładami jak być nie powinno. Bardziej zagradzacie drogę do mnie niż ją umożliwiacie.

3. Czy te zarzuty Boga dotyczą nas? Czy my też tacy jesteśmy? Czy mnie ten grzech też zagraża? Wszystko wskazuje na to, że tak. Każdej i każdemu taka obłuda i hipokryzja zagraża i do niego się przykleja. Można dbać o swój poprawny, zewnętrzny wizerunek a w swym wnętrzu zagłuszać sumienie i być głęboko zdeprawowanym. Można nadal uważać, że wszystko jest w porządku, ale to tylko pozory.

Jeśli każdego dnia ktoś nie czyni rachunku sumienia i nie rozpoznaje w sobie tego grzechu i nie prosi Boga o przebaczenie tych pęknięć oraz nie prosi o łaskę poprawy, to z pewnością Boże Słowo zapala w nim czerwoną lampkę i wzywa do nawrócenia.

4. Tylko Bóg może nauczyć nas, mnie autentycznej służby Sobie oraz wspólnocie: rodzinnej, zakonnej, parafialnej, miejskiej czy każdej innej. Przykład dał nam Pan Jezus, przyjmując do siebie zaszczytny tytuł „sługa Jahwe, sługa Boga”. Jego matka, Maryja, nazywa siebie „służebnicą Pańską”. Podobnie czyni w drugim czytaniu św. Paweł. Dla nikogo nie byłem ciężarem. Sam pracowałem na swe utrzymanie. Bezinteresownie głosiłem wam Ewangelię o Jezusie Mesjaszu – Zbawicielu. Jezus, Jego Matka Maryja, Paweł rozumieli swoją misję życia, jako bycie sługami Boga, oraz sługami swych sióstr i braci. Ich największym pragnieniem było odznaczyć się z służbie, oddać się całkowicie do dyspozycji ludzi, oddać całe swe życie w służbie pokornej miłości. Pan Jezus nie tylko nam to pokazuje, ale do takiej służby nas uzdalnia.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *