Bóg jest Bogiem namysłu, troski i odpowiedzialności za Swoje stworzenie

Rozważania do czytań z VI niedzieli zwykłej

Kpł 13, 1-2. 45-46
1 Kor 10, 31 – 11, 1
Mk 1, 40-45

1. Naród żydowski jest narodem wybranym. Wybranym, bo wśród tego narodu są ci, którzy słuchają Boga. Jest tam Aaron i Mojżesz, są oni głosem Boga, który wziął za ten naród odpowiedzialność. Naród to bowiem Bożej obietnicy, Ziemi Obiecanej. Ten naród nie może zaniknąć, bo w konsekwencji, na ziemi nikt nie usłyszy wyraźnie głosu Boga i Jego mądrych, z namysłem czynionych wskazań. Bóg zaprasza poprzez te, Swoje wskazania do jedności ze Sobą. Zaprasza do takiej jedności, której się człowiek sam pozbawił, do jedności naszego prawdziwego ja z Tym, który je prawdziwie zna. Takiej jedności z Bogiem, która przywróci mu dobrostan, jakim jest odkrycie na nowo Boga i prawdziwego ja, a w nim życia, jakie On nam darował.

2. Trąd nie może być powodem tego, że głos Boga przestanie brzmieć w Narodzie Wybranym, że naród ten zginie. Głos Boga jest konkretny i jednocześnie pełen namysłu. Ten, kto jest zarażony trądem, nie może się ukrywać, musi wziąć odpowiedzialność za cały swój naród. Jego ofiara, jaką jest świadome posłuszeństwo wskazaniom Boga, jest włączona w boży plan zbawienia. Sam trędowaty powinien o tym pamiętać, że naród żydowski jest narodem Boga, a ten naród – jak jego Bóg – ma być narodem żywym. Bóg nie może dopuścić, że ten Naród przez Niego wybrany straci życie – to byłoby zaprzeczeniem Jego miłości i wyrazem porzucenia odpowiedzialności, jaką Bóg wziął na siebie, jako Stwórca. Ma być naród żydowski tym narodem, który jest, jak ten, którego imię brzmi: Jestem który Jestem. Dlatego trędowaty ma się ujawnić. Ma żyć w prawdzie o swoim stanie w sposób odpowiedzialny. Będzie trędowaty żył razem z narodem, nie straci życia, ale mieszkać będzie w otoczeniu obozowiska, nie zaś w jego granicach. To wyraz namysłu Boga i Jego zaufania do człowieka w ogromnej potrzebie pomocy, bliskości. Ale jest to również wyraz troski o ludzi zdrowych, by nie ustali wszyscy na drodze do ziemi obiecanej. Bóg jest Bogiem dobra wspólnego.

3. Naród, który jest na drodze do Ziemi Obiecanej, można zaryzykować i takie twierdzenie, wynikające z doświadczeń ludzi sprawujących w naszej historii władzę. Naród nie powinien się obciążać takim obowiązkiem, jak utrzymanie ludzi, których wartość dla tej społeczności jest żadna, a ich życie może być ryzykiem dla całego narodu. Bóg, i dzięki Mu za to, nie sprawuje władzy z perspektywą człowieka, który nie czuje z Nim związku. Nie odpłaca Bóg człowiekowi tym samym, co od człowieka pochodzi. Bóg wziął za każdego z nas, tak jak za cały świat i każde stworzenie pełną odpowiedzialność. Bóg ma, co brzmi w sposób nawet zbyt oczywisty, ale powinno tak brzeć, boską perspektywę naszego życia. Bez względu na to, czy jesteśmy zdrowi, czy chorzy. Bóg nie pozwala na zabijanie trędowatych, nie pozwala oddalić ich na zawsze, co również przyniosłoby im gorzką, samotną śmierć. Bóg nie zrywa dobrych więzi, racjonalnych i dobrych, dopasowanych do aktualnych sytuacji, relacji pomiędzy ludźmi. On bierze odpowiedzialność za trwanie relacji. To nie On stoi za pojawieniem się trądu, stoi za tym szatan.

4. Nie pozwala zatem Bóg, by to ludzie władzy podejmowali decyzję o losie trędowatych. Decyzję godzącą pragnienia chorych i zdrowych, zachowujących relacje między nimi, podejmuje Sam Bóg. Człowiek – Aaron, Mojżesz mają tę decyzję swojemu narodowi przekazać i osobiście jej wykonanie monitorować. To jest ich odpowiedzialność. To do nich ma przyjść trędowaty, pokazać się, a oni postąpią z nim nie tak, jak ludzie mogliby postąpić. Mają z nim postąpić tak, by nie pozbawiać ich odpowiedzialności za życie swoje i innych oraz relacji między chorymi i zdrowymi. Dlaczego? Bo to nie oni są powodem swojego stanu. Powodem takiego stanu jest działanie szatana, dlatego Bóg nie może dopuścić do tego, by zdrowi osądzali chorych. Mają przez ten stan wyłącznie nabyć świadomości, że w życiu ludzi jest obecny nie tylko Bóg, ale i szatan.

5. Każdy z tych trzech bohaterów zatem: trędowaci i zdrowi członkowie Narodu Wybranego i ich prorocy, reprezentujący Boga, przyjmuje na siebie inną odpowiedzialność. Za każdą stoją dobre intencje, dobre działanie, stoi Bóg. Spełnianie wymogów tejże odpowiedzialności przez wszystkich pozwala realizować misję, jaką Narodowi Wybranemu powierzył Bóg. Jest nią dotarcie do celu, do Ziemi Obiecanej. I docierają do ziemi, która ma dwojaki charakter z naszego punktu widzenia, ludzi teraz żyjących. Materialny i duchowy.

6. Materialny, bo Naród Wybrany dociera do konkretnej ziemi, do Ziemi Obiecanej im przez Boga, który był ze Swoim narodem na drodze do niej jak pasterz i prowadził ich tak, by oni podejmując decyzje życia codziennego, nie ulękli się tego życia, lecz wykazali się odpowiedzialnością wobec Boga. By sobie z tym życiem, w którym działa nie tylko On, poradzili sobie, znaleźli właściwe rozwiązanie na problemy, jakie życie ze sobą niesie, przez obecność w nim szatana – czyli takie rozwiązanie, by nie krzywdziło nikogo, na drodze do wykonania swojej misji dotarcia do ziemi obiecanej i, by nie krzywdziło jednocześnie nikogo, kto do tego narodu należy.

7. Ale też, na tej ziemi, która jest ziemią przez Boga obiecaną Narodowi Wybranemu, narodzić się miał i narodził się Syn Boży, który jest Mesjaszem. To On jest naszą Ziemią Obiecaną, czyli odkupieniem win. Nie jest Mesjaszem tylko zdrowych, jest też Mesjaszem chorych, cierpiących w jakikolwiek sposób i dla wolnych od tego cierpienia. Jest Mesjaszem dla wiernych Bogu i Jemu niewiernych, którzy zawsze mają możliwość nawrócenia, dzięki Mesjaszowi, który winy wszystkich wziął na siebie. Ma być i jest wąską bramą do prawdziwej Ziemi Obiecanej. A jest nią też i do tego, do czego dostęp dla nas przestał być otwarty. Bóg bowiem po okazanej przez człowieka niewierności i sięgnięciu po zakazany owoc z drzewa poznania dobra i zła, nie dopuścił, by nadal człowiek mieszkał w Ziemi szczęśliwości, co należy rozumieć jako dostęp do wszystkiego, co Bóg człowiekowi ofiarował. A pozostało już tylko w ręku Boga udzielenie bądź nie dostępu do życia wiecznego. Bo nie mógł przecież Bóg dopuścić, by szatan był panem wszystkiego, by panował nad dobrem, mimo, że jest sprzeciwem wobec Boga i jego przeciwieństwem. Bóg, który stworzył istoty duchowe – aniołów – jako wiecznie żyjące, nie odbiera raz ofiarowanego daru. Bóg był i jest sobie wiernym, a dar do Boga jest darem, który naturą jest zgodny z naturą Pana i Stwórcy. Jest wieczny, czyli raz dany, pozostaje w dyspozycji obdarowanego na zawsze. On nie odbiera tego co raz dał, bo Jego Miłość, a z Niej daje, nie może ustać w działaniu. Jest zawsze tym samym. Bóg odebrał ludziom wolny dostęp do owoców z drzewa życia wiecznego. Ale samego daru nie odebrał, On go dał i jest dostępny nadal dla wszystkich. Wcześniej życie wieczne nie było darowane, zatem nie zostało odebrane. Dostęp do niego został ograniczony dla tych, którzy przejdą wąską bramę, jakiej wcześniej, prarodzice nasi nie byli w stanie przejść. Nie byli w stanie przejść przez próbę wiary, nadziei i miłości. A Jezus jest tą bramą. Jedynie potrzeba nam wiary w Niego, potrzeba nam nadziei na nagrodę, czyli przywrócenia nam dostępu do życia wiecznego oraz miłości, bez której wiara i nadzieja są niczym. To ona jest największa z tych trzech, bo weryfikuje to, czy obie są prawdziwe. To jej trzeba być wiernym i w niej mieć nadzieję, wtedy my jesteśmy czyści. Czysta musi być miłość, bo tam jest Bóg, a my przez Nią jesteśmy w Bogu, a wtedy nie ma dostępu do naszego serca szatan.

8. Szatan jako anioł niewierności Bogu, wystawił na próbę ludzi, a nasi prarodzice próby tej nie przeszli pomyślnie. Wybrał człowiek działanie w porządku szatańskim, zaprzeczającym Dobru jako istocie działania, zapewniającej dobrostan i pokój ducha, którego człowiek wziął z Boga Stwórcy. Pierwsi ludzie, nasi prarodzice, wybrali porządek szatana, w który człowiek wchodząc, zaczął doświadczać, nadal doświadcza i będzie doświadczał, póki nie powróci do porządku Boga, cierpienia, bólu, strachu, niepewności, zamętu – czyli chorób ciała i ducha. W ten sposób szatan ujawnia swoją obecność i to czym się kieruje działając wobec nas – nie naszym dobrem, ale jego zaprzeczeniem. Jezus po to się narodził w ziemi obiecanej, by ogłosić nam Ewangelię prawdziwej Ziemi Obiecanej. Jego nowy Naród Wybrany, na pewno do niej dotrze. Bo Jezus już tam jest i drogę tę przeszedł pierwszy, jako człowiek, przeszedł jako pierwszy pomyślnie. I tak przebóstwione zostało Jego ciało, bo Jego Duch był zgodny z Duchem Boga Ojca przez zjednoczenie z Nim, a było to zjednoczenie świadome, do którego dążył Jezus w ciele ludzkim i je osiągnął, bo tego pragnął. Zatem początkiem czystości lub nieczystości są nasze pragnienie i to co z nimi zrobimy poprzez nasz namysł nad nimi i nad konsekwencją ich spełnienia, lub przez brak nad nimi namysłu i wybór tego, co nam podpowiada nie Bóg i nasze prawdziwe ja, które z Niego bierze początek, ale co podpowiada nam szatan. A On nie znosi namysłu, bo przy prawdziwie czystym podejściu do namysłu – czyli pożądając prawdy o tym pragnieniu, skąd ono pochodzi i do kogo zmierza – szatan nie ma szans na powiększanie swojego porządku rzeczy, swojego królestwa i nie ma szans na powiększanie liczby swoich poddanych. Ci zaś, są tak nieświadomi tego co robią, że nie myślą, nie mówią, że działają pod wpływem szatana, ale działają dla dobra własnego. Za tym pozornym dobrem ukrywa się szatan.

9. Nie ma nikogo wśród nas, kto nie chciałby być zdrowym, choć dbając o zdrowe ciało jakże często jednak zapominamy, że człowiek nie składa się tylko z ciała, ale i z ducha. By był cały człowiek zdrowy, powinniśmy pragnąć też tego, co Jezus pragnie dać wszystkim, mimo że ludzie mu współcześni najczęściej oczekiwali uzdrowienia ich z chorób na ciele. A On rozdawał potrzebującym i pragnącym tego nie tylko zdrowe ciało dla chorych na ciele. On dawał zdrowego ducha chorym na duchu. On daje nam Swoje Słowo, by zmieniło naszego ducha. Z tych zaś, który już nie mają siły do podjęcia samodzielnie zmian, wyrzuca złego ducha. Jeśli w naszym duchu damy Jemu miejsce, całą przestrzeń wewnętrzną, wyrzucony zostanie zły duch. Zdrowy duch przywraca nam mocą Bożą i nasze ciało, które w ten sposób również staje się przebóstwione. Przebóstwione Duchem.

10. Jezus ma świadomość Swojej odpowiedzialności i pokazuje to treść Ewangelii niedzielnej – ludzie chcieli go docenić, uwielbić za to, że cudownie przywraca zdrowie ciałom ich braci w wierze. Nie po to Jezus się narodził, byśmy umierali, nawet ze zdrowym ciałem, ale na zawsze to życie tracili. Jego dzieła, cuda, mają pokazać, że On od Boga pochodzi. I mówi Słowa, które usłyszał w Duchu od Ojca. A to znaczy, że poza życiem w ciele istnieje jeszcze inna rzeczywistość i inny porządek rzeczy, niż ten, w którym życie ludzkie, życie w ciele, jest oceniane za szczęśliwe. W naszym, ludzkim rozumieniem warunkiem minimum, ale koniecznym, jest przynajmniej zdrowe ciało. Jezus wie, że jeśli nie wyjdzie z miasta, miejsca, w którym koncentruje się życie ludzi i gdzie już wielu uzdrowił z chorób ciała, jeśli nie wyjdzie na miejsca pustynne, na miejsce odosobnione, czyli na obrzeże tego miasta, w którym dokonywał cudów, to Jego Słowo nie dotrze do tych ludzi, do których ze Swoim Słowem mógłby dotrzeć. Nie stanie się tak, bo Jezus będzie musiał bez końca być z ludźmi, to znaczy być, by ich uzdrawiać, uzdrawiać ich ciała. Oni nie pozwolą Mu na odosobnienie i na głoszenie Słowa i wyrzucania złych duchów. A przecież prawdziwa Ziemia Obiecana nie jest pełnym zdrowiem na ciele, a na duszy. Do tej nowej Ziemi Obiecanej wchodzą jedynie w pełni zdrowi. I Jezus nie uzdrawia jedynie chorych na ciele i tych, do których On przyszedł, wśród których zamieszkał. Już następuje proces włączania do nowego Narodu Wybranego. Do Jezusa na miejsca pustynne wybierają się ci, którzy w Niego wierzą. A to znaczy, że wpuścili Jezusa do swojego wnętrza. Dzięki temu nawiązują prywatną, osobistą relację z Bogiem. To dlatego Jezus sam siebie wyklucza – tak jak prorocy z pierwszego czytania czynią z trędowatym. Każą oni trędowatemu mieszkać na obrzeżach skupiska ludzi. Nie jest to wykluczenie, są nadal ze swoim narodem, jest to nie wykluczenie, ale odosobnienie. Bóg nigdy nie czyni nic złego dla człowieka, jak zatem mielibyśmy tak traktować nakaz dla trędowatych do mieszkania na obrzeżach obozowiska jako koniec życia trędowatych, jako zło? Jezus pokazuje nam, że wykluczenie nie jest końcem, a początkiem prawdziwego życia. Życia w duchu. Sami powinniśmy szukać takiego rodzaju wykluczenia, które prawdziwie jest odosobnieniem i swoje cierpienie znosić jak dar, uzdalniający nas do wypełnienia swojej prywatnej misji, jaką jest podążanie do Ziemi Obiecanej, jako cel naszego życia. A wiemy, że naszą Ziemią Obiecaną jest spotkanie tam Jezusa, Mesjasza.

11. Wtedy, gdy zdarzy się takie wykluczenie, jak biblijnych trędowatych, nikt nie będzie przeszkodą dla tak wykluczonego w nawiązaniu bezpośredniej relacji z Bogiem. Zadbajmy i my również o to, by nie czynić wszystkiego, by ludziom się podobać. Przestańmy usilnie starać się być wśród ludzi, nawet kosztem nas samych, a to znaczy kosztem rezygnacji z naszego prawdziwego ja. Przestańmy usilnie starać się być wśród ludzi, tylko dlatego, że oni nas widzą, mówią o nas innym i zależy nam na ich opinii o nas. To nie inni dają nam prawdziwe życie. Ono od Boga pochodzi i z Nim mamy zbudować trwałą relację. Dlatego zapytajmy się, czy i my uważamy za usprawiedliwione robienie wszystkiego, by ludzie uznawali nas za szczęśliwych? Pomyślmy, co uzyskiwaliśmy przez taką postawę. Czy przypadkiem, w ten sposób możemy utracić relację z Bogiem, nie zaś ją zyskać? Jeśli tak, to nie wejdziemy na drogę do Ziemi Obiecanej. Nie ciała, ale nasze serca, nasze wnętrza mają być zdrowe. Tam, w naszym duchu, mamy szukać Dobra, bo Bóg, który nas stworzył, jest Duchem, i do tchnienia Ducha zaczęło się nasze życie. My narodziliśmy się w Słowie, ono nie jest ciałem, choć dobre słowo buduje i ciało, złe je niszczy.

12. Czy już tak jest, czy w duchu swoim szukamy Dobra, czy w duchu innych szukamy Dobra? Gdzie szukamy naszej Ziemi Obiecanej? Jeśli nie będziemy naśladować Pawła, który mówi bardzo odpowiedzialnie o sobie samym, że możemy brać z niego przykład, bo On wziął wzór z Jezusa, to my nie będziemy potrafili dojść do Ziemi Obiecanej i nie staniemy się członkiem nowego Narodu Wybranego. Pozostaniemy chorzy w wymiarze duchowym i jako nowi trędowaci, chorzy duchowo, będziemy cierpieli w samotności na obrzeżach miejsca, gdzie życie pędzi prawdziwy Naród Wybrany. Kto ma uszy do słuchania, niech słucha Pawła.

Autor: Andrzej Roter

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *